Ukraińska elektroniczna perła – relacja ze Strichka Festival 2018

Relacja

"Gdy stamtąd wyjeżdżałem, byłem przekonany, że najwyższy czas mocniej zainteresować się tym, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów" - pisze Paweł Chałupa w relacji z ukraińskiego Strichka Festival.

Myśl o poznaniu wschodniej sceny techno chodziła za mną od bardzo dawna. Od jakiegoś zaczęło mi brakować w wizytach w Berlinie czy Amsterdamie pierwiastka zaskoczenia – obłędne line-upy czy wielkobudżetowe produkcje stały się chlebem powszednim, postanowiłem więc sprawdzić, jak sprawy się mają za wschodnią granicą Polski.
Na samym początku pomyślałem o wizycie w Moskwie i sprawdzeniu tamtejszych dwóch ikonicznych techno klubów – Arma17 oraz Monasterio. Za wybraniem szlagierowego ukraińskiego festiwalu Strichka zdecydowała głównie logistyka – bezpośrednie, tanie loty z Wrocławia do Kijowa to jedna z kilku składowych, dlaczego wybrałem akurat „wstążkę” – tak bowiem należy tłumaczyć nazwę festiwalu. Kiedy przeprowadzałem 3 lata temu opublikowany na Muno.pl wywiad z Etapp Kyle, zapytałem o jego ulubione miejsce na Ukrainie – bez namysłu wskazał tamtejszy klub Closer, który postawił też na liście jego ulubionych miejsc do grania na świecie, wyróżniając niesamowitą duszę miejsca dzięki tworzącym je ludziom.
Najbardziej magnetyczna była kompletna niewiedza w stosunku do tamtejszej sceny. Ukraińcy to bardzo mocna nacja, jeśli chodzi o produkcję muzyki techno, jednak imprezy i tamtejsza publika była dla mnie jedną wielką niewiadomą. Po konflikcie z 2014 roku ciężko było ocenić faktyczne nastroje, jakie panują na Ukrainie, zwłaszcza jak przełożone są na imprezowy klimat tamtejszych raverów.
Strichka zlokalizowana jest w sąsiedztwie najpiękniejszej dzielnicy w Kijowie, czyli Podił – urokliwe uliczki wokół przypominają choćby te znane z krakowskiego Kazimierza. Festiwal odbywa się w budynku, w którym niegdyś znajdowała się fabryka wstążek – ogromna przestrzeń była tętniącą od muzyki mekką, na której zlokalizowanych zostało 6 scen. Ciężko było się w tym wszystkim połapać, po zdjęciach dopiero zobaczyłem, że sporej części festiwalu w ogóle nie widziałem. Wystartowaliśmy na scenie YARD, na której zainstalowany został monumentalny ekran, wielkością przebijający te znane z największych kinowych multipleksów. To tutaj przez kilka godzin mogliśmy usłyszeć bardziej eksperymentalną muzykę – live-act GAS z najnowszym materiałem „Rausch” dla Kompakt to była zaawansowana podróż wśród szelestów, mikrodźwięków i łagodnego strumienia szumów – Wolfgang Voigt wielkim artystą jest.
Scena 3rd floor dedykowana była fanom mocniejszego brzmienia. Tutaj o północy swojego urodzinowego seta zagrała Nastia, niekwestionowana królowa Strichki (na jej cześć tak samo nazwano kota, który jest częścią festiwalu – bez pardonu przemykał sobie między tańczącym tłumem). Mega kotem jest sama Nastia, której parkiet zapełnił się w całości w minutę – rozkręciła dancefloor bezbłędnie, zrzucając techniczne bomby z niesamowitą lekkością. Na tej samej scenie usłyszałem jeszcze Lady Starlight, do której miałem na początku małe wątpliwości – nie oceniam jednak, dopóki nie przekonam się na własnej skórze. Surgeon wiedział co robił biorąc ją do jednego ze swoich projektów – ostre electro w połączeniu z mocnym techno przyjęte zostały z największym entuzjazmem. No i wisienka na torcie, zamykający scenę Luke Slater – mam dziwne uczucie po tym secie, że tego pana słyszałem zdecydowanie za mało. Wielka klasa i aura legendy unosiła się przez 2 godziny, w każdym przejściu słychać było wyczucie godne jednego z najlepszych – obcowanie z panem Slaterem to była przejażdżka na najwyższym poziomie, obiecałem sobie, że muszę z nim obcować więcej.
Od tego czasu uruchomione zostały wszystkie ogródki, w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia. To tutaj rozpoczęli czarować przede wszystkim rezydenci Closer – wyjątkowe granie w niecodziennych okolicznościach zakończyło się w poniedziałek nad ranem. Pogoda początkowo nie sprzyjała tańcom pod chmurką, dzięki czemu udało nam się znaleźć przepiękną herbaciarnię – typowy chillout z dywanem i miejscami do wypoczynku – moje serce podbiła Ice Tea podana w nietypowy sposób – zalana wrzątkiem herbata z 3 kostkami lodu.
Strichka pobudza wszystkie zmysły: słuch niesamowitymi dźwiękami, wzrok ciekawymi ludźmi i oryginalnymi wnętrzami oraz węch nieprawdopodobnym umiejscowieniem wśród natury. Rzeczy, których doświadczyłem na Strichka, zdarzenia, które widziałem, ludzie, których poznałem, to jak czułem się, gdy stamtąd wyjeżdżałem, wszystko to utwierdziło mnie w przekonaniu, że najwyższy czas mocniej zainteresować się tym, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów. Strichka i Kijów moja nowa wielka miłość!
fot. Sasha Zmiievets


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →