5 Days Off Amsterdam: Collabs 3000 – RELACJA MUNO.PL

Relacja

Na początku marca w Amsterdamie odbył się festiwal 5 Days Off, młodszy brat belgijskiej, oryginalnej wersji o nazwie 10 Days Off. Oczywiście na tym wydarzeniu nie mogło zabraknąć Muno.pl!

Mój osobisty techno-kalendarzyk każdego roku wzbogaca się o 2-3 pozycje, które wyznaczam sobie, jako absolutny priorytet do zrealizowania w ciągu nadchodzących 365 dni.
Najbardziej mi zależało na ponownym usłyszeniu projektu Collabs 3000, bez względu na to gdzie by się w Europie nie pojawili. Kiedy w styczniu Speedy J na swoim profilu facebookowym zakomunikował, iż nadciąga kilku-godzinna sesja z Liebingiem przy okazji festiwalu 5 Days Off, wiedziałem, że muszę tam być. Speedy J b2b Chris Liebing w Amsterdamie – ulubieni dj’e w najukochańszym mieście w Europie – nie mogłem dostać lepszego prezentu.
Amsterdam od lat pracuje na miano stolicy muzyki elektronicznej na świecie. Niezliczona ilość festiwali, klubów ze światowej ekstraligi czy regularne występy najważniejszych muzyków to mocne argumenty, aby stwierdzić, że to właśnie tam scena ma się najlepiej. Pierwsze skrzypce odgrywa tutaj Amsterdam Dance Event, wydarzenie bez precedensu w skali globalnej. W podobnej konwencji odbywa się 5 Days Off Festiwal, młodszy brat belgijskiej, oryginalnej wersji o nazwie 10 Days Off. Pięć dni krótsza, na pewno nie uboższa – podczas tych dni w Amsterdamie przewinęła się masa ciekawych eventów, goszcząc artystów pokroju Darkside, Julio Bashmore, Noisia, Marek Hemann, LTJ Bukem i wielu innych. Dłuższy pobyt w Holandii zostawiamy sobie standardowo przy okazji ADE, tym razem do techno-tripu skusił nas wyłącznie czwartkowy program w Melkweg. Za wieczór odpowiedzialny był należący do Speedy J label Electric Deluxe, na zaproszenie którego „Mleczna Kraina” gościła taki djów jak Chris Liebing, Marcel Fengler, Truss, Abdulla RashimJochem Paap.
Chris Liebing i Speedy J to goście, za których muzyką jeżdżę od dawna, zwłaszcza za tym pierwszym – świadomość, że usłyszę ich obu w wielogodzinnym w secie konkretnie mnie ucieszyła. Ich wspólny występ na niemieckim Mayday w 2009 to set, którego nie zapomnę do końca życia – to po nim wiedziałem, że muzyka techno to ta, którą będę słuchał w przyszłości. Wcześniej odpuściłem sesje Collabs 3000 na Time Warp po bardzo przeciętnych, osobnych, poprzedzających występach obu artystów. Pojawili się również w Paradiso na afterze po Awakenings, jednak tam byłem mocno zaaferowany wydarzeniami z festiwalu, efekt psuł także grający pomiędzy nimi Joseph Capriati, którego zwyczajnie nie trawię. Dość już tych emocjonalnych wspominek. 5 lat czekałem i zaraz miało to się stać. Chrystusie panie!
Speedy J w rozmowie po Soundtropolis wyznał nam, że Melkweg to jego ulubiony klub na świecie. Imprezy Electric Deluxe systematycznie goszczą tam każdego roku, obok rodzinnego Rotterdamu i zlokalizowanego tam klubu Perron to właśnie Melkweg jest drugim domem Jochema. Wygląd budynku nie kojarzy się z typowym undergroundowym techno miejscem gdyż jest on zwyczajnie piękny. Czerwona cegła, otaczające przed wejściem dwa zbiorniki wodne, typowa dla architektury w Amsterdamie niska zabudowa ze spiczastym dachem, na bramce panowie w garniturach, po kątach przyczepione rowery. W środku dwie sale, pierwsza główna The Max, z ogromnym parkietem i obrzydliwie mocnym sound-systemem, druga dość kameralna, gdzie świetny klimat robiły intymne wiązki światła. Skupmy się na Maxie, to tam odbyć się miała sesja na żywo jednej z najważniejszych kolaboracji we współczesnej muzyce techno.
Noc rozpoczęliśmy z bardzo istotną osobą na tamtejszej scenie, młodym holendrem Jean Pierre Enfancie. To jeden z najbardziej liczących się tam promotorów (odpowiedzialny za program muzyczny w Trouw), jak się przekonaliśmy również wyborny selekcjoner muzyki. Wymuskany dubowy techno set grany wyłącznie z winyli okazał się perfekcyjnym wprowadzeniem do nadciągającej techno wojny. Pojawienie się Marcela Fenglera wiązało się z błyskawicznym zapełnieniem danceflooru, który na secie Enfanta straszył pustką. Acidowe linie basowe, przestrzeń charakterystyczna dla całego Ostgut Ton i szereg własnych produkcji – kapitalny set, najlepszy, jaki słyszałem od Fenglera. Pojawienie się kilku technicznych z latarkami na pół godziny przed końcem występu Marcela, grzebiącymi między kilometrami kabli zwiastowało nadejście gwiazd wieczoru.
Monumentalnym intro rozpoczął usytuowany po prawej stronie Speedy J, w tym samym momencie trwała szybka wymiana set-upu prawej części dj’ki, gdzie rezydenta Berghain za chwile miał zamienić w centrum kontroli NASA Chris Liebing. Dawka adrenaliny, jaką panowie dostarczają wyłącznie swoją obecnością dała się wyczuć na parkiecie – dzikość i szał to za mało, aby opisać pierwsze minuty show, jakie rozpętać miał zaraz projekt Collabs 3000. Jeden z najbardziej utalentowanych producentów w historii techno w akompaniamencie z technicznie obłędnie zaawansowanym dj’em – z takiej fuzji musiało urodzić się coś wielkiego. Jak sami zainteresowani przyznają, tylko we dwójkę mogą dokonać rzeczy i odkryć tereny, których nie są w stanie zmaterializować w pojedynkę. Warto odnotować fakt, iż oboje są wieloletnimi przyjaciółmi, co miało nie mały wpływ na wygląd całego performance’u. Szacunek trzeba oddać Liebingowi, który znany jest ze swojej bliskiej i entuzjastycznej relacji z publiką – tym razem oddał dowodzenie Jochemowi, w końcu grał na jego imprezie przed jego publiką.
Konfiguracja sprzętowa zajmowała jakieś 8 metrów szerokości – 4 laptopy, 3 miksery, 4 główne kontrolery, dwie maszynki perkusyjne i święta bożenka techniczna wie, co tam jeszcze było. Niemożliwe jest stwierdzenie ile łącznie zagrali w ciągu tych 4-godzin utworów, jednak ciężko było nie odnieść wrażenia, że w jednym momencie słyszmy po 4-5 kawałków naraz. Genialne łączenie abstrakcyjnych, przytłaczających motywów z surową energią techno – przy tamtejszym nagłośnieniu ciężko było o zachowanie równowagi, jednak każdą kolejną, spadającą na nas bombę wiwatowano z uśmiechem. No i ci holenderscy raverzy – daleko naszym klubowiczom do tamtejszych standardów celebrowania muzyki techno. Najlepszy moment seta –  „Temperature Rising” od Perca – na palcach jednej ręki mogę przypomnieć sobie równie doświadczoną, równie intensywną wibrację na parkiecie. Kiedy światła rozświetliły Melkweg, pełen klub ani myślał wychodzić do domów – ten występ mógł się nigdy nie skończyć, prawo holenderskie jest jednak bezlitosne. Kiedy ostatni utwór przycichł, w głowie pojawiła się tylko myśl „ Czy to przypadkiem nie najlepsza techno rzecz jaką słyszałem w życiu?”. Collabs 3000 = Techno. Polecam.
Tekst: Paweł Chałupa


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →