Word Of Mouth
Info
Za kilka miesięcy Martin Eyerer świętować będzie trzecią rocznicę pierwszego release własnego wydawnictwa. Dzięki opiece parent labelu Great Stuff i kilku niezłym publikacjom pod szyldem Kling Klong Eyerer prawie znikąd szybko doszlusował do czołówki liczących się producentów i wydawców na trudnym niemieckim rynku. Wątpię jednak, by jego pełnometrażowy debiut, który dopiero co pojawił się w sprzedaży, mógł w jakikolwiek sposób przyczynić się do umocnienia jego pozycji.
„Word Of Mouth” to na swój sposób dość ciekawe wydawnictwo – autorski album wzbogacony został o drugi krążek zawierający dj-mix Eyerera prezentujący wybrane pozycje z katalogu Kling Klong.
Tym „bonusem” zajmiemy się za moment – na początek słów kilka o samodzielnych wyczynach reprezentanta pięknego miasta Stuttgart. Ku mojemu rozczarowaniu płyta jest zaskakująco przeciętna, mdła i bez wyrazu. Trudno definitywnie stwierdzić jaka jest tego przyczyna, ale z całą pewnością nie jest to ten Martin jakiego się spodziewałem, w końcu po udanych publikacjach na przestrzeni kilkunastu ostatnich miesięcy miałem prawo oczekiwać czegoś zdecydowanie ciekawszego.
Właściwie żadna z dziesięciu kompozycji zawartych na „Word Of Mouth” nie zasługuje na szczególne wyróżnienie, co gorsza – mimo, że płytę kilkukrotnie przesłuchałem twardo od pierwszej do ostatniej sekundy – za każdym razem wlatywała jednym uchem równie szybko ulatniając się drugim. Jeżeli już cokolwiek zapada w pamięć to przyciężkawy bas obecny w większości utworów, znośny przez pierwszy kwadrans – później zniesmaczony i nieco przytłoczony nieznośnym dudnieniem zrobiłem właściwy użytek z equalizera.
Nawet jeżeli przyjmiemy założenie, że w przypadku współczesnego minimalistycznego techno koronną regułą jest „mniej znaczy więcej” – płyta Eyerera nadal nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Za mało tu przemyślanych elementów utrzymujących w ryzach strukturę utworów, za dużo chaosu i przypadkowych dźwięków.
Wierzę, że sięgając po niektóre brzmienia autor chce być oryginalny – niestety nie zawsze przynosi to pozytywne rezultaty, szkoda, zwłaszcza gdy potencjał nawet niezłych patentów ginie wśród banałów. Na dobrą sprawę warte uwagi są jedynie trzy ostatnie tracki z „Telegonos” na czele (wreszcie dzieje się coś więcej!), nieco oldskulowym „Yakamoz” i house’owym „La Dolce Vita” na pożegnanie. Ale z góry uprzedzam, że to „highlights” w skali względnej.
Rozczarowany i zły trochę z musu zaaplikowałem sobie CD numer dwa, by kilka chwil później szeroko się uśmiechnąć. O ile Eyerer-producent zupełnie nie przypadł mi do gustu, to Eyerer-DJ prezentuje się całkiem strawnie. Chociaż jego set z pewnością nie należy do wybitnych, ale ma wszystko to czego brakuje mi na pierwszej płycie – energię, groove, moc.
Jeżeli zamierzacie przetestować „Word Of Mouth” to uprzedzam, że to bardzo nudna płyta. Nawet dołączony do niej DJ-miks jej nie ratuje, bo przecież nie po to sięgamy po debiutancki album Martina Eyerera, by szukać pocieszenia w produkcjach Toma Pooksa, Koletzkiego czy Dusty Kida.
Eyerer prezentując słuchaczom swój debiut sygnalizuje, że materiał powstawał w wolnych chwilach pomiędzy licznymi bookingami – nie ma się czym chwalić, nawet bez tej wiedzy słychać, że potraktował go jak zadanie domowe odbębnione na kolanie.
autor: Piotr „Wawro” Wawrowski
Tracklista CD1
01. Furthermore
02. Memento
03. Monza
04. Decent Track
05. Azul
06. Cave Canem
07. Barber’s Pole
08. Telegonos
09. Yakamoz
10. La Dolce Vita