Zawód VJ: Michał Mierzwa (Antistatic Family) – WYWIAD

Wywiad

Nie ustajemy w odkrywaniu przed wami kolejnych rąbków tajemnicy świata VJ-skiego i wywołujemy z nazwiska następnego artystę. Jest nim Michał Mierzwa, współzałożyciel kolektywu Antistatic Family, który prężnie „działa w kulturze” od kilku dobrych lat.

Electronic music & visuals to nasze dzisiejsze hasło wywoławcze. Kultura obrazu i kultura klubowa będą słowami-kluczami, a wizualne środowisko klubowicza stanie się obszarem naszych dociekań. W związku z tym zadamy dziewięć pytań, które nie pozostaną bez odpowiedzi.

Zawsze najlepiej zaczynać od początku, dlatego też leksykon czy inna encyklopedia kultury VJ-skiej powinna zaczynać się od litery A jak Antistatic Family. Po angielsku family oznacza rodzinę, natomiast Antistatic Family w wolnym tłumaczeniu jest niczym innym jak grupą zaprzyjaźnionych VJ-ów, grafików i muzyków, którzy lubią razem tworzyć, eksperymentować i działać. Ich wspólna historia tworzenia wizualizacji zaczyna się w 2005 roku, choć warto zaznaczyć, że już wtedy każdy z nich miał dość pokaźne portfolio. Eksperymentowali od samego początku- zarówno z formą, jak i z treścią. Działać lubią i potrafią, o czym świadczą organizowane przez nich liczne projekty i imprezy (Noastro, VJ Intro, B.I.O Project).

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Dziś głównym reprezentantem Antistatic Family jest Michał Mierzwa. To ten sam Pan, który jest współtwórcą studia kreatywnego Fundacji Ad Arte- Uniforma mającego na swym koncie m.in. oprawę wizualną Festiwalu Nowych Zjawisk Audiowizualnych Vivisesja. Od pewnego czasu można go również spotkać z Piotrem Bejnarem, z którym to współtworzy projekt audiowizualny Graphical Landscapes.

WYWIAD: MICHAŁ MIERZWA (Antistatic Family)

 
Jak doszło do spotkania Marceliny, Michała i Szymona oraz podjęcia decyzji o założeniu rodziny? Skąd tak „nie elektryzujące” nazwisko;)?

Zaczęło się od spotkania, w połowie 2005 roku, Marceliny Wellmer (VJ Morry) i Michała Mierzwy, czyli dwojga artystów mających w tym okresie już pewne doświadczenia w tworzeniu wizualizacji do muzyki na żywo, oraz Szymona Stemplewskiego. Ten ostatni, już wtedy prowadząc Fundację Ad Arte, miał kupę pomysłów na działania audiowizualne i chciał promować VJ-ing w Polsce. Spotkaliśmy się nie tylko ideowo, ale również zwyczajnie, jako ludzie. Nasze relacje szybko stały się bardzo przyjacielskie, dlatego postrzeganie nas jako rodziny wyniknęło niejako w naturalny sposób. Stworzona przez Szymona nazwa Antistatic Family zakłada silne relacje członków grupy, pozostających jednocześnie niezależnymi, twórczymi orbitami. Dodatkowo określenie „antistatic” definiowało nas jako nieprzylegających do nikogo i niczego oraz sprzeciwiających się statyce w szerokim tego słowa znaczeniu.

Wystartowaliście z jakimś określonym programem artystycznym?

Nie rozmawialiśmy nigdy o wspólnym programie, ale dzisiaj myślę, że był on dla nas wszystkich oczywisty. Chcieliśmy robić wizualizacje, a ze względu na fakt, że ta dziedzina w Polsce dopiero startowała, chcieliśmy robić je wspólnie, żeby się wspierać, inspirować i nawzajem nakręcać. Kolektywne działanie chyba definiowało naszą grupę. Pierwszym wspólnym projektem było Noastro, które, ze względu na dużą ilość osób zaangażowanych w projekt, świetnie pokazało ideę audiowizualnej rodziny. Szaleliśmy na 3 ekranach. Szymon na środkowym ekranie miksował filmy z trzech projektorów kinowych 16mm. Ja i Morra, przechwytując kamerami te obrazy, dokładaliśmy swoje elementy i świeciliśmy na ekrany boczne. Za ekranami siedzieli muzycy z ówczesnego składu Sonda i na żywo, pod obraz, tworzyli muzykę, używając tylko analogowych instrumentów. Pierwszy pokaz miał miejsce w Cafe Mięsna w Poznaniu. Potem raz jeszcze, w zmienionej formie i z nowym członkiem rodziny – muzykiem Timem Lensentą, na festiwalu Transvizualia w Gdyni.

Przyznaję, że pierwszy raz zaczęłam zastanawiać się nad zagadnieniem zintegrowania obrazu i dźwięku po obejrzeniu prac Jarosława Kapuścińskiego. Od tego czasu wraca do mnie pytanie o możliwość  przyznania tym dwóm elementom jednakowej wartości… W jaki sposób podejmujesz tę kwestie, chociażby w projekcie z Piotrem Bejnarem?

Dla mnie oba elementy mają tę samą wartość, ale żeby było to dostrzegalne, trzeba do tego zbudować odpowiednie warunki. Muzyka oddziałuje silniej, bardziej bezpośrednio na odbiorcę i od razu staje się dominującym medium w przestrzeni. Dlatego tak ważne jest dla nas, by przestrzeń z wizualizacjami miała wystarczający rozmiar, by wypełniała przestrzeń bezpośrednio za muzykiem, by inne bodźce ograniczone były do minimum. Wprowadzenie przypadkowych wizualizacji, w przypadkową przestrzeń, co dzieje się nagminnie, jest groźne. Ludzie w klubie czy na koncercie, nie widzą wtedy związku wizualizacji z muzyką i znieczulają się na nie.  Dla nas związek muzyki z obrazem jest najważniejszy. Pozycja wizualizacji w przestrzeni jest ważna, ale nie chcemy dominować muzyki, tylko współgrać z nią. Moim ideałem jest współpraca na takich zasadach jak z Piotrem Bejnarem, choćby nad naszym najnowszym projektem – Graphical Landscapes. Od początku powstawał on dwutorowo. Ustalaliśmy plan, wymienialiśmy się pomysłami i wysyłaliśmy sobie próbki, tworząc muzykę do obrazu i obraz do muzyki. Ponadto, jeśli chodzi o tempo, zgrani jesteśmy sprzętowo. To współgranie obu mediów jest zauważalne potem, podczas grania na żywo. Taki występ audiowizualny wyostrza zmysły widzów. Przypadek i chaos zaś znieczula i dlatego jest groźny.

Czy nie jest trochę tak, że muzyka elektroniczna daje większe pole do interpretacji?

Zgadzam się, dlatego współpracuję przede wszystkim z muzykami elektronicznymi. Ich muzyka jest dla mnie bardziej abstrakcyjna i opowiada mniej historii wprost. Dbając o współgranie muzyki z obrazem, nie chcę dokładać moich opowieści do muzyki, która bardzo czytelnie opowiada swoje własne.

 
Nie jesteś typowym  „laptopowym”  VJ-em i chętnie korzystasz zarówno z cyfrowych jak i analogowych mediów. Opowiedz nam o swoich ulubionych eksperymentach i najchętniej używanej przez Ciebie technice.

To się zmieniało na przestrzeni lat. Bardzo istotnym dla mnie medium, były taśmy 16mm, zdobywane przez Szymona i zgrywane przeze mnie na postać cyfrową. Samo miksowanie starych, radzieckich filmów propagandowych, nadawanie im innej dynamiki, zestawianie ze współczesną muzyką, pokazało mi niesamowite możliwości łączenia obrazu z muzyką. Pokazało, jak  wiele można zdziałać z pozornie skończonym, zamkniętym tworem. Jak z kilku, wciąż tych samych fragmentów filmu, można zbudować kilka różnych historii. To niekończąca się opowieść.

Z czasem jednak, będąc przede wszystkim grafikiem, zacząłem dążyć do autorskiego podejścia i tworzenia wizualizacji tylko z własnych materiałów. Dzisiaj równolegle prowadzimy z Szymonem studio graficzne Uniforma i specjalizuję się w kreowaniu obrazów od pomysłu po postprodukcję. To jednak również nie oznacza ograniczenia do mediów cyfrowych, bo to pomysł jest najważniejszy. Jeśli pomysł polega na wykorzystaniu wycinanek z papieru, tak jak to było w przypadku animacji dla TVP Kultura „Robimy Święta!”, to łapię za nożyczki.  Do tego samego zachęcam innych. Podczas Transvizualiów 2009 prowadziliśmy warsztaty z przygotowywania materiałów do wizualizacji i technik ich późniejszego miksowania w czasie rzeczywistym. Używaliśmy papieru, nożyczek, wszystkiego co było pod ręką. Chcieliśmy wykształcić, w początkowo mocno zablokowanych i niewierzących w swoje siły uczestnikach, autorskie podejście. Zaskoczyło nas jak swobodnie i radośnie tworzyli klip za klipem.

Czy można Ciebie „wynająć” na imprezę, czy może każdy projekt to ścisła współpraca z muzykiem poprzedzona przygotowaniami i dyskusjami?

Faktycznie skupiam się na projektach powstających od początku wraz z muzykiem, ale wciąż robię wizualizacje na imprezach. Lubię panować nad projektem od początku do końca, jednak tworzenie kilkugodzinnego seta wizualizacji na imprezie to świetna zabawa i bardzo silny bodziec, żeby zapomnieć o świecie. Kto tego nie zaznał ten nie wie i coś go omija 🙂 Więc tak – jestem otwarty na bookingi.

Na początku swojej działalności byliście mocno zaangażowani w organizację imprez promujących artystów zajmujących się wizualizacją…

Tak i wciąż jesteśmy. Głównie za sprawą Szymona ale z biegiem czasu i ja zrozumiałem, że jeśli ludzie nie będą z tematem oswajani, to nie będę miał dla kogo i gdzie świecić. Pierwszymi projektami było VJ Polis w poznańskim Kinepolis w roku 2004, potem cykl imprez VJ Intro od 2005 roku. Szalonym doświadczeniem był B.I.O. Project (www.bioproject.eu) organizowany wspólnie przez Fundację Ad Arte i francuski Le Flux. Pomysł polegał na skonfrontowaniu polskich i francuskich muzyków oraz artystów wizualnych i wspólnej trasie koncertowej po Polsce, Francji i Węgrzech. Efekt przerósł oczekiwania. Teraz najważniejszy projekt to festiwal Vivisesja (www.vivisesja.pl), którego trzecia już edycja odbyła się w Poznaniu w listopadzie.

Czy VJ-ing wpłynął w jakiś sposób na organizację wnętrz polskich klubów? Czy są one w ogóle przygotowane na przyjmowanie VJ-ów?

Na pewno rozwinęła się technika, a wraz z nią dostępność do sprzętu. Dlatego bez problemu ekrany i projektory mogą pojawić się w klubach. Kiedyś to był problem, dziś już nie, więc jest progres, ale nie uważam, żeby kluby same w sobie przywiązywały wagę do zorganizowania przestrzeni pod wizualizacje. Pojawiają się  monitory rozmieszczone przypadkowo w przestrzeni klubu, ale brak jest świadomości, że wizualizacje potrzebują w podobnym stopniu dopracowanego sprzętu i aranżacji, jak muzyka nagłośnienia. Patrząc pod tym kątem, to klubów przygotowanych na przyjęcie VJ-a jest dosłownie kilka w Polsce. Z drugiej strony, myśląc o bardziej kreatywnych rozwiązaniach, dostosowaniu przestrzeni projekcyjnej pod kątem konkretnego wydarzenia, to istnieją w Polsce świetne firmy zajmujące się budowaniem konstrukcji pod projekcje i samych projekcji. Korzystanie z ich usług daje nawet większe możliwości na osiągnięcie zaskakującego efektu, niż instalacja „na stałe”, bo może powstawać wg wytycznych twórcy wizualizacji. To w Polsce już się dzieje.

Czym obecnie zajmuje się Antistatic Family i jakie ma plany?

Antistatic Family wciąż zajmuje się  VJ-ingiem ale nie tylko. Szymon wraz z fundacją Ad Arte promuje sztuki audiowizualne i prowadzi ze mą studio Uniforma. VJ Morra osiadła w Berlinie, gdzie uprawia z powodzeniem malarstwo, tworzy instalacje multimedialne i oczywiście wizualizacje, przeważnie do muzyki swojego męża – ukrytego pod artystycznym pseudonimem Tim Lensenta. Ja obecnie koncertuję z Piotrem Bejnarem i świecę w klubach. Jednocześnie przygotowuję się do wspólnego projektu z białoruskim muzykiem Pawłem Ambiontem. Premiera planowana jest na wrzesień tego roku w Mińsku, ale na razie nie chcę za wiele zdradzać.

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Magda Chomsk Nowicka

Graphical Landscapes – part 1 | Mierzwa (Antistatic Family) & Piotr Bejnar from Antistatic Family on Vimeo.


Graphical Landscapes – part 2 | Mierzwa (Antistatic Family) & Piotr Bejnar from Antistatic Family on Vimeo.


Graphical Landscapes – part 3 | Mierzwa (Antistatic Family) & Piotr Bejnar from Antistatic Family on Vimeo.


Mierzwa (Antistatic Family) + An On Bast – Typographic Visuals from Antistatic Family on Vimeo.


Mierzwa (Antistatic Family) & Feelaz (Extension) @ Vivisesja 2008 from Antistatic Family on Vimeo.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →