Prawdziwego didżeja poznaje się po tym jak zaczyna, a nie jak kończy

Artykuł

"Większość imprez w polskich klubach cechują absolutnie nierozgrzewające "warm-upowe" sety. Promotor czy organizator imprezy ma gdzieś to kto gra jako pierwszy, byleby było tanio" - przyglądamy się sztuce warm-upu w rodzimych realiach.

W czasach kiedy dj-ski kontroler można kupić w supermarkecie, rola didżeja i jego kunszt nieco się zdewaluowały. Młode pokolenie klubowiczów, promotorów i didżejów, które wyrosło mniej więcej po premierze „Berlin Calling„, opanowało podstawowe narzędzia promocji Facebooka i chce wszystko od razu, tu i teraz.
Nie jest to oczywiście reguła, ale większość imprez w polskich klubach cechują absolutnie nierozgrzewające „warm-upowe” sety. Promotor czy organizator imprezy ma gdzieś to kto gra jako pierwszy, byleby było tanio. Klubowicz, który trafił do lokalu z ulicy i przez przypadek, chce od razu każdy szlagier na zawołanie a świeżak za konsoletą, w niecierpliwej ekscytacji chce mieć od razu po otworzeniu pełny parkiet.

A przecież openingowy set to sztuka, która wymaga szerokiej dyskografii, luzu i zaufania do samego siebie a także cierpliwości.
Laidback Luke, postać z festiwalowego świata EDM, w którym rzadko jest czas na warm-up czy długie budowania setów, powiedział kiedyś coś interesującego w tej kwestii. „DJ-ing ma wiele wspólnego z seksem (…) Przecież nie wyskakujesz do swojej dziewczyny z największym dildo jakie macie w domu i nie krzyczysz od razu DAWAJ, ZRÓBMY TO!” (chociaż w sumie…).
I mniej więcej o to chodzi w warm-upach. O wprowadzenie, o budowanie napięcia, o podsycanie atmosfery od czasu do czasu tym, że mógłbyś mocniej, ale jeszcze się z tym wstrzymasz.
Warm-up to mój ulubiony czas grania. Nie bez przesady powiem, że jest to za każdym razem swojego rodzaju wyzwanie i w takich kategoriach traktuję tę część imprezy. Jeśli gram 3-godzinny set, to przygotowuję się pod kątem każdej kolejnej godziny. Pierwsza to czas 'inicjacji’. Płynące numery, zarysowujący się beat – wprowadzenie w muzyczny świat gromadzących się ludzi i możliwość posłuchania jak ulubione domowe utwory sprawdzają się na klubowym nagłośnieniu – mówi Alex „Juniore” Kubaczewski, house-owy dj, redaktor naczelny Muno.pl, który od wielu lat rezyduje w poznańskim klubie SQ, rozgrzewając parkiet przed dużymi nazwiskami.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Juniore
Niekiedy nieporozumienie wypływa ze strony samych imprezowiczów. Klub to w jednym ze swoich znaczeń zrzeszenie ludzi o tych samych poglądach czy zainteresowaniach, jakim jest muzyka. Nie każdy jednak to rozumie, a do klubów dostają się ludzie spoza kręgu i dochodzi do sytuacji, o których wspomina Kubaczewski: często i gęsto podchodzą do mnie ludzie pytając dlaczego o 22:10 (start imprezy o 22:00) gram taką muzykę, że nikt nie tańczy. I że jak tylko zagram „…”(tu pada tytuł jakiejś wybornej radiowej etiudy) to wszyscy ruszą do tańca. Na pytanie „jacy wszyscy?” skoro w klubie jest 20 osób razem z barmanami, z reguły nie otrzymuje odpowiedzi (…) Nie lubię gdy ktoś nie szanuje tego momentu grania.

Dtekk

Nie tylko muzyka house daje przestrzeń na warm-upy. Współzałożyciel Technosoul, Dtekk, zapytany o jego filozofię grania na początku imprezy, odpowiada: najważniejsza jest konkretna wizja i jej konsekwentna, niepospieszna egzekucja lub doskonałe wyczucie publiczności, szeroka wiedza muzyczna i duży zasób utworów pod ręką (…) W Technosoul każdy raz na jakiś czas mierzy się z tym wyzwaniem.
Techno krzyżuje także swoje szlaki z ambientem, który może być sposobem na warm-up. Raq, dj, producent i event & PR manager w poznańskim Projekt LAB otwierał w ten sposób kilka techno imprez.

Raq

Ludzie reagują różnie, ci otwarci na muzykę wszelaką z ciekawością słuchają a ci bardziej „rozgrzani” nie mogą wytrzymać i chcieliby już usłyszeć stopę na własne życzenie (co tylko motywuje mnie, żeby jeszcze chwilę się nad nimi pastwić ; ) (…) Techno i ambient mają ostatnio wiele wspólnego dzięki brzmieniu „włoskiej fali”, dlatego świetnie buduje to w słuchaczach głód rytmu. Zaczynam delikatnie przemycać stopę dopiero po kilku ambientowych utworach, apetyt rośnie w miarę tańczenia i pod koniec seta, gdy wpuszczam rytm 4×4, nikt już na parkiecie nie stoi.
Z własnego warm-upowego doświadczenia dodam tyle, że czasem najlepszym sposobem na rozruszanie parkietu jest… nie zwracanie uwagi na to co się na nim dzieje. Schowaj swoje ego do kieszeni i wyciągnij z niej utwory, które nie są oczywistymi „klubowymi” pozycjami.  Nieważne czy to house, techno czy ambient – w gruncie rzeczy Twój występ jest tłem dla ludzi, którzy dopiero co spotkali się w klubie i liczą na ciekawy rozwój sytuacji przez całą noc, a nie głośny finał w pierwszym akcie.

Tekst: Mariusz 'Zariush’ Zych



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →