Przeczytaj rozdział autobiografii Svena Marquardta

Artykuł

"Wpuszczałem tych, co do których mogłem sobie wyobrazić, że sam chętnie bym obok nich i z nimi tańczył" - przeczytaj rozdział książki "Noc jest życiem" i poznaj początki słynnego selekcjonera Berghain!

Sven Marquardt, lat 54, jest fotografem i selekcjonerem w Berghain. Obecnie prawdopodobnie najsłynniejszym „bramkarzem” Niemiec. Co ciekawe, jest on też jednym z najsłynniejszych berlińczyków. Prawie każdy w niemieckiej stolicy, bynajmniej nie tylko ci bawiący się w klubach, wiedzą kim jest. Stał się symbolem Berlina.

„Noc jest życiem” to opowieść jak doszło do tego, że dorastający w Berlinie Wschodnim zdeklarowany gej, punk i artysta fotografik stał się tym symbolem. Muno.pl objęło patronat nad polskim wydaniem językowym tej pozycji, która dzięki fundacji Kultural Kolektiv jest już dostępna w internetowej księgarni Bonito.pl.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy


Sven Marquardt w latach swojej młodości


Poniżej, specjalnie dla Was publikujemy I część rozdziału „POCZĄTKI U DRZWI”
, abyście mieli przedsmak tego, co na Was czeka w całej pozycji. Już jutro przedstawimy II część tego rozdziału!

Sven Marquardt „Noc jest życiem” – rozdział „POCZĄTKI U DRZWI” część I

Mój brat Olivier pochodzi z drugiego małżeństwa ojca. Już jako chłopak w Wilhelmsruh, gdzie mieszka z rodziną, siedział w swoim pokoju i majstrował muzykę. Są lata, w których ani nie widujemy się, ani nie miewamy innego kontaktu. Ale potem Olivier należy do pierwszej gwardii kręcących płytami we współczesnym Berlinie, którzy regularnie robią imprezy w klubach. Jego pseudo artystyczne – DJ Jauche.
Pewnego dnia spotkałem go na Alte Schönhauser i opowiedział mi, że pod filarami S-Bahn jest sklep z butami jeszcze z czasów NRD, który ma na oku jako tymczasowe miejsce na imprezy. Był rok 1995, a Wohnungsbaugesellschaft Mitte1 było jeszcze bardzo skłonne do dogadywania się w sprawie wynajmu na czas ograniczony. Jeszcze nie zaczęła się komercjalizacja Mitte.
Wygląda więc na to, że Olivier wygra licytację, ale oznacza to, że musi improwizować! Na szczęście nie było jeszcze tak wielu nakładanych zobowiązań, jak dziś. Nikt nie pyta o wyjścia ewakuacyjne, ochronę przed hałasem i toalety dla niepełnosprawnych. To jest czas, w którym istnieją tysiące urzędowych nisz, do których można się wśliznąć, bo zjednoczone Niemcy ze swymi paragrafami i rozporządzeniami dopiero się formują. W zrujnowanych czynszówkach Wschodu panuje jeszcze anarchia i operatorzy barów i klubów zwietrzyli swoją szansę. Szybko sklecony bar, ustawiony sprzęt muzyczny – gotowe. W którymś momencie wszystko to rozszerza się na Brandenburgię – jakaś pusto stojąca hala z miejscami do parkowania zawsze się znajdzie. Ustawione pięć ubikacji toitoi i już na weekend przychodzi bawić się pięć tysięcy ludzi.
Kiedy spotkałem Oliviera, zapytał, czy nie miałbym ochoty robić za bramkarza w planowanym klubie w sklepie obuwniczym. Przez kolejne trzy weekendy. Wiedział, że potrzebuję pieniędzy. Osłupiałem z powodu propozycji. Ale potem pomyślałem: Właściwie dlaczego nie? Dlaczego w środowisku, w którym sam chętnie się bawię, nie mógłbym zarobić dodatkowo też kilka marek? Zastanawiałem się przez noc, a potem się zgodziłem.
W umówiony pierwszy wieczór poszedłem tam i po prostu zacząłem. Wpuszczałem tych, co do których mogłem sobie wyobrazić, że sam chętnie bym obok nich i z nimi tańczył. To lud techno z jego „flyerkami”2. Olivier też jest jednym z nich, a ja ich lubię, choć tak się różnimy. Już choćby tylko zewnętrznie. Wprawdzie także noszę taką kurtkę, ale poza tym nie jestem jednym z nich, z mymi skórzanymi chapsami3, wysokimi butami i bandaną w długich włosach. Axel Rose z Guns N’Roses też nosi takie ciuchy, we wszystkich kolorach i na wszystkie okazje. No, lata dziewięćdziesiąte właśnie.
Wstępu odmawiałem jedynie ludziom, którzy wyglądali, jakby zabłądzili z Oranienburger. Mówiłem im, że tu nie gra ich muzyka i wskazywałem bary w okolicy. Lub od razu miłe dziewczyny na Oranienburger, te w długich lakierowanych butach i skąpym stroju zawodowym. Oranienburger tak czy inaczej jest w tych dniach tą ulicą, na której się dzieje, gdzie wszyscy chcą dotrzeć. Ulicą, z którą Berlin nabiera tempa, stając się magnesem dla turystów i miastem zabawy. Dla berlińczyków też jest wówczas jeszcze tym punktem docelowym. Któż tam nie siadywał w Obst und Gemüse i w Silberstein?

1. Spółka Budowy Mieszkań.
2. Typ kurtki nawiązującej stylem do kurtki amerykańskich pilotów MA-1
3. Rodzaj spodni

Sven Marquardt „Noc jest życiem”
przełożyła Katarzyna Bieńkowska-Szreniawska
Fundacja Kultural Kolektiv, Kraków 2016



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →