’Nie lubię słuchać moich własnych rzeczy’ – Sleep Party People WYWIAD
Już po wydaniu nowej płyty, a przed grudniowymi koncertami w Polsce, rozmawiamy ze Sleep Party People.
Sleep Party People – WYWIAD
Na albumie znajdują się utwory, które powstały we współpracy z Beth Hirsch z Air, a także z Peterem Silbermanem z The Antlers. Czy oni mieli duży wpływ na kształt utworów oraz jakie to uczucie pracować z takimi osobistościami? Jak ta współpraca wpłynęła na album?
Współpraca z Beth wyglądała zupełnie inaczej niż ta z Silbermanem. Petera po prostu zapytałem, czy byłby zainteresowany nagraniem wokali do „Dissensions”, kiedy utwór jeszcze raczkował, w rezultacie czego Peter skomponował niesamowite części chóralne w refrenie – tego się nie spodziewałem. Peter jest niezwykle utalentowany – czuję się zaszczycony jego uczestnictwem w tworzeniu „Lingering”, a chóry brzmią po prostu nieziemsko. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – nie brzmiałoby to tak, jak brzmi bez jego ogromnego wkładu. Jeśli zaś chodzi o współpracę z Beth Hirsch… to ona skontaktowała się ze mną, pytając czy chciałbym z nią coś stworzyć. Nie miałem słów, kiedy odczytałem jej maila, ponieważ jestem ogromnym fanem zarówno jej samej, jak i doskonałego albumu „Moon Safari” formacji Air. Więc odpisałem, że absolutnie z wielką przyjemnością i zaszczytem nagram z nią utwór do mojego czwartego albumu i – całe szczęście – zgodziła się. Tu proces kreacji był inny niż ten z Peterem – Beth napisała cały utwór sama, a ja popracowałem nad akordami i aranżacją w moim studiu i zacząłem nagrywać. Jak tylko zaakceptowała moją interpretację jej piosenki, dograła swoje wokale w Porto (Portugalia), a ja zmiksowałem sam całość. Ten proces poszedł bardzo szybko i bez żadnych komplikacji – praca z Beth była wyjątkowa i wzbogacająca. Mając jej feeling i brzmienie na swojej płycie, czuję się bardzo szczęśliwy i dumny. W kawałku „We Are Here Together” zdecydowanie czuć jej dotyk.
Bardzo ciepło mówisz też o swoim przyjacielu Jacobie Haubjergu i jego zespole Luster. Możemy go usłyszeć również w utworze „Dissensions”. Czy w przyszłości możemy spodziewać się wspólnego projektu?
No tak, cóż mogę powiedzieć… Jestem wielkim fanem jego muzyki i talentu. Właśnie skończyłem produkować i miksować jego nadchodzącą EPkę, która brzmi jak nie z tego świata. Jest taka dobra! Mam też farta, że gram na gitarze w jego zespole, co daje mi wiele radości i jest po prostu fajną sprawą. Jacob za to gra na basie w Sleep Party People – przez to widujemy się bardzo często, a co za tym idzie – jestem pewien, że zrobimy w przyszłości jakiś wspólny projekt.
W utworze „The Sun Will Open Its Core” poruszasz też temat uchodźców. To chyba Twój pierwszy utwór dotyczący tematów społeczno-politycznych… Jak odnosisz się do aktualnej sytuacji? Powinniśmy przyjmować uchodźców? Europa nie potrafi sobie poradzić z problemem…
Na co dzień nie poruszam tematów politycznych, bo nie traktuję samego siebie jako eksperta, ale tym razem nie mogłem się powstrzymać. To była i wciąż jest okropna sytuacja, prowokująca moje łzy – nie dotyczy tylko Danii, ale wielu innych krajów. Tak bardzo mnie sfrustrowała i zasmuciła reakcja duńskiego rządu na sprawę uchodźców. Oni po prostu zamknęli granice tuż przed ich nosami i powiedzieli, żeby szukali szczęścia w Szwecji… Naprawdę nie wiem, jakim cudem kraj tak bogaty jak Dania może być tak zimno-krwisty. Czułem wstyd! Teraz Dania jest w moich oczach państwem ograniczonym umysłowo, egoistycznym i egocentrycznym. Widzę, jak Szwecja i Niemcy zupełnie inaczej podeszli do problemu. Wciąż są bardzo pomocni i opiekuńczy. Myślę, że wszyscy powinniśmy pomagać tak dużo, jak to możliwe. Czy nie prosilibyśmy o pomoc, jeśli sami bylibyśmy w takiej kropce? Chyba jednak tak!
Czy masz jakieś kluczowe instrumenty, na których opierasz swoje brzmienie?
Kupiłem stary syntezator zwany Siel Cruise, którego klawisze słychać w całym „Lingering”. Brzmi świetnie, dodając analogowej duszy całej płycie.
Czy masz jakiś album, który w ostatnim czasie bardzo Cię poruszył i miał wpływ na „Lingering”?
Na razie moim ulubionym albumem roku 2017 jest „A Crow Looked At Me” zespołu Mount Eerie. To być może najbardziej chwytający za serce krążek ostatniej dekady… a może w ogóle. Tak bardzo poruszający i prawdziwy.
Jesteś pomysłodawcą projektu, głównym i jedynym kompozytorem, natomiast na scenie nie ma lidera. Wszyscy muzycy skrywają się za maskami. Jakie to uczucie kiedy w studio tworzysz, a na koncertach dzielisz scenę i jesteś częścią przedsięwzięcia?
Mimo że na scenie jest ze mną czterech muzyków i daję im wolną rękę przy interpretacji moich piosenek, zawsze traktuję siebie samego jako pojedynczego artystę. Jestem osobą decyzyjną podczas prób w studiu i na scenie. To kolaboracja opierająca się wyłącznie na dźwięku Sleep Party People, który wyznaczyłem na początku.
W tym roku szykuje się Wam intensywna trasa koncertowa po 4 kontynentach. A jak wspominasz występy w Polsce?
Mam jedynie bardzo miłe wspomnienia z polskich koncertów. Myślę, że polska publiczność i w ogóle Polacy są bardzo sympatycznymi ludźmi i szczerze nie mogę się doczekać, żeby tam wrócić. Mogę śmiało stwierdzić, że Polska to jeden z moich ulubionych krajów na trasie koncertowej.
Rozmowę przeprowadziła Loco Motion Agency