’Nie lubię słuchać moich własnych rzeczy’ – Sleep Party People WYWIAD

Wywiad

Już po wydaniu nowej płyty, a przed grudniowymi koncertami w Polsce, rozmawiamy ze Sleep Party People.

Pomysł na formację Sleep Party People zakiełkował w głowie Briana Batza w 2008 roku. Zaczęło się od jednoosobowych nagrań w domowym zaciszu, później poeksperymentował ze starym, podniszczonym fortepianem. W 2010 roku ukazał się debiutancki album Sleep Party People o tym samym tytule. W ubiegłym miesiącu pojawiła się koleja, czwarta długogrająca pozycja w dyskografii – krążek „Lingering”, który wydała amerykańska wytwórnia Joyful Noise.
To właśnie z tym materiałem Sleep Party People wystąpi 9 grudnia w Gdańsku (Teatr Szekspirowski) oraz 10 grudnia w Warszawie (Niebo). Zanim to nastąpi, zapraszamy do lektury wywiadu z artystą.

Sleep Party People – WYWIAD

Po trzech latach od ukazania się „Floating” wydałeś czwarty studyjny album zatytułowany „Lingering”. Jak wyglądał proces pisania i nagrywania nowego materiału? Czy różnił się bardzo od pracy, którą włożyłeś w poprzednie albumy?
Nad „Floating” pracowałem miesiąc w San Francisco i Oakland, gdzie napisałem i nagrałem cały album. Kolejne dwa tygodnie miksowałem go w Kopenhadze i był gotowy. „Floating” był albumem-dogmatem, przy którym postanowiłem popracować spontanicznie i impulsywnie, nad niczym się nie zastanawiając. Natomiast zabierając się do „Lingering”, postanowiłem spędzić o wiele więcej czasu nad muzyką i tekstami. Ten album powstawał aż 3 lata. Nie to, żebym spędził każdą chwilę w trakcie tych lat nad albumem – pracowałem nad nim sporadycznie, kiedy miałem wenę. Ale fakt faktem – wspólnym mianownikiem dla pierwszego i ostatniego krążka jest bardziej organiczny dźwięk niż w pozostałych dwóch albumach.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

To już Twój czwarty album, tym razem wydany przez amerykańską wytwórnię Joyful Noise Recordings. Czy dla Ciebie to kolejny krok w karierze muzycznej?
Zdecydowanie tak. Mnie i mojego managera bardzo podekscytował email otrzymany właśnie od Joyful Noise Recordings z pytaniem, czy nie chciałbym wydać kolejnej płyty za ich pośrednictwem. Zawsze byłem ich fanem, więc to kolejny krok milowy w mojej karierze. Jestem zaszczycony, że podoba im się moja muzyka – to genialne uczucie być pod ich skrzydłami.

Czy wracasz często do swoich poprzednich albumów?
Nie, nie lubię słuchać moich własnych rzeczy. Na pewno jestem też nimi znudzony, bo zagrałem je tysiące razy i bardzo intensywnie pracowałem nad nimi w studiu. Może kiedyś, jak będę dużo starszy, sprawi mi to większą frajdę – totalnie widzę się jako starca, bujającego się w wygodnym fotelu, słuchającego własnych winyli w moim domu, popijając kawę. Myśląc o starych dobrych czasach. To brzmi bardzo kojąco… 

Niepokój, lęk i radzenie sobie ze stresem to przewodnie tematy na „Lingering”. Czy Twoja muzyka ma pomóc słuchaczom w pozbyciu się takiego rodzaju negatywnych odczuć, czy może te utwory to Twój sposób na poradzenie sobie z tego rodzajem dyskomfortem psychicznym?
To bardziej moja własna terapia, ale jeśli ludzie mogą odnieść się do moich tekstów, to jest wygrana dla obu stron. Często dostaję maile od fanów, którzy twierdzą, że moje teksty i muzyka pomogły im przebrnąć przez trudny okres i to znaczy dla mnie znacznie więcej niż dobra recenzja płyty. Zawsze bardzo się wzruszam, kiedy otrzymuję takie wiadomości od moich słuchaczy. To surrealistyczne uczucie, ale bardzo głęboko mnie dotyka. Muzyka jest terapią uniwersalną. Ja też znajduję komfort i spokój w muzyce, ale nie spodziewałem się, że kiedyś ktoś odnajdzie to w moich nutach… To dla mnie bardzo abstrakcyjna sytuacja.

Na albumie znajdują się utwory, które powstały we współpracy z Beth Hirsch z Air, a także z Peterem Silbermanem z The Antlers. Czy oni mieli duży wpływ na kształt utworów oraz jakie to uczucie pracować z takimi osobistościami? Jak ta współpraca wpłynęła na album?

Współpraca z Beth wyglądała zupełnie inaczej niż ta z Silbermanem. Petera po prostu zapytałem, czy byłby zainteresowany nagraniem wokali do „Dissensions”, kiedy utwór jeszcze raczkował, w rezultacie czego Peter skomponował niesamowite części chóralne w refrenie – tego się nie spodziewałem. Peter jest niezwykle utalentowany – czuję się zaszczycony jego uczestnictwem w tworzeniu „Lingering”, a chóry brzmią po prostu nieziemsko. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – nie brzmiałoby to tak, jak brzmi bez jego ogromnego wkładu. Jeśli zaś chodzi o współpracę z Beth Hirsch… to ona skontaktowała się ze mną, pytając czy chciałbym z nią coś stworzyć. Nie miałem słów, kiedy odczytałem jej maila, ponieważ jestem ogromnym fanem zarówno jej samej, jak i doskonałego albumu „Moon Safari” formacji Air. Więc odpisałem, że absolutnie z wielką przyjemnością i zaszczytem nagram z nią utwór do mojego czwartego albumu i – całe szczęście – zgodziła się. Tu proces kreacji był inny niż ten z Peterem – Beth napisała cały utwór sama, a ja popracowałem nad akordami i aranżacją w moim studiu i zacząłem nagrywać.  Jak tylko zaakceptowała moją interpretację jej piosenki, dograła swoje wokale w Porto (Portugalia), a ja zmiksowałem sam całość. Ten proces poszedł bardzo szybko i bez żadnych komplikacji – praca z Beth była wyjątkowa i wzbogacająca. Mając jej feeling i brzmienie na swojej płycie, czuję się bardzo szczęśliwy i dumny. W kawałku „We Are Here Together” zdecydowanie czuć jej dotyk.

Bardzo ciepło mówisz też o swoim przyjacielu Jacobie Haubjergu i jego zespole Luster. Możemy go usłyszeć również w utworze „Dissensions”. Czy w przyszłości możemy spodziewać się wspólnego projektu?

No tak, cóż mogę powiedzieć… Jestem wielkim fanem jego muzyki i talentu. Właśnie skończyłem produkować i miksować jego nadchodzącą EPkę, która brzmi jak nie z tego świata. Jest taka dobra! Mam też farta, że gram na gitarze w jego zespole, co daje mi wiele radości i jest po prostu fajną sprawą. Jacob za to gra na basie w Sleep Party People – przez to widujemy się bardzo często, a co za tym idzie – jestem pewien, że zrobimy w przyszłości jakiś wspólny projekt.

W utworze „The Sun Will Open Its Core” poruszasz też temat uchodźców. To chyba Twój pierwszy utwór dotyczący tematów społeczno-politycznych… Jak odnosisz się do aktualnej sytuacji? Powinniśmy przyjmować uchodźców? Europa nie potrafi sobie poradzić z problemem…

Na co dzień nie poruszam tematów politycznych, bo nie traktuję samego siebie jako eksperta, ale tym razem nie mogłem się powstrzymać. To była i wciąż jest okropna sytuacja, prowokująca moje łzy – nie dotyczy tylko Danii, ale wielu innych krajów. Tak bardzo mnie sfrustrowała i zasmuciła reakcja duńskiego rządu na sprawę uchodźców. Oni po prostu zamknęli granice tuż przed ich nosami i powiedzieli, żeby szukali szczęścia w Szwecji… Naprawdę nie wiem, jakim cudem kraj tak bogaty jak Dania może być tak zimno-krwisty. Czułem wstyd! Teraz Dania jest w moich oczach państwem ograniczonym umysłowo, egoistycznym i egocentrycznym. Widzę, jak Szwecja i Niemcy zupełnie inaczej podeszli do problemu. Wciąż są bardzo pomocni i opiekuńczy. Myślę, że wszyscy powinniśmy pomagać tak dużo, jak to możliwe. Czy nie prosilibyśmy o pomoc, jeśli sami bylibyśmy w takiej kropce? Chyba jednak tak!

Czy masz jakieś kluczowe instrumenty, na których opierasz swoje brzmienie?

Kupiłem stary syntezator zwany Siel Cruise, którego klawisze słychać w całym „Lingering”. Brzmi świetnie, dodając analogowej duszy całej płycie.

Czy masz jakiś album, który w ostatnim czasie bardzo Cię poruszył i miał wpływ na „Lingering”?

Na razie moim ulubionym albumem roku 2017 jest „A Crow Looked At Me” zespołu Mount Eerie. To być może najbardziej chwytający za serce krążek ostatniej dekady… a może w ogóle. Tak bardzo poruszający i prawdziwy.

Jesteś pomysłodawcą projektu, głównym i jedynym kompozytorem, natomiast na scenie nie ma lidera. Wszyscy muzycy skrywają się za maskami. Jakie to uczucie kiedy w studio tworzysz, a na koncertach dzielisz scenę i jesteś częścią przedsięwzięcia?

Mimo że na scenie jest ze mną czterech muzyków i daję im wolną rękę przy interpretacji moich piosenek, zawsze traktuję siebie samego jako pojedynczego artystę. Jestem osobą decyzyjną podczas prób w studiu i na scenie. To kolaboracja opierająca się wyłącznie na dźwięku Sleep Party People, który wyznaczyłem na początku.

W tym roku szykuje się Wam intensywna trasa koncertowa po 4 kontynentach. A jak wspominasz występy w Polsce?

Mam jedynie bardzo miłe wspomnienia z polskich koncertów. Myślę, że polska publiczność i w ogóle Polacy są bardzo sympatycznymi ludźmi i szczerze nie mogę się doczekać, żeby tam wrócić. Mogę śmiało stwierdzić, że Polska to jeden z moich ulubionych krajów na trasie koncertowej.

Rozmowę przeprowadziła Loco Motion Agency



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →