Paul Brtschitsch dla Muno.pl – WYWIAD!

Wywiad

Paul Brtschitsch to legenda na elektronicznej scenie muzycznej. Uznany producent, autor niezliczonej ilości hitów. Z artystą rozmawiamy przy okazji jego wystepu na kolejnej odsłonie cyklu imprez Urban Visions w Poznaniu!

Paul Brtschitsch rozpoczął swoją karierę muzyczną we Frakfurcie w 1996 roku. Wkrótce po tym założył wraz z André Galluzzi własny label – Taksi. Brtschitsch ma na swoim koncie niezliczoną ilość produkcji, większość z nich stała się klasykami ukazując atmosferyczne techno z rozbudowanymi strukturami i melodiami.

W 2006 roku Paul przeprowadził się do Berlina, co zaowocowało współpracą z wytwórnią Ostgut Ton. Dwa lata później artysta pomógł Anji Schneider przy produkcji albumu „Beyond the Valley”, który ukazał się na Mobilee Records. Niewątliwie Paul jednym z tych artystów, którzy przyczynili się do rozwoju techno na świecie.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Okazja, aby usłyszeć Live Act Brtschitscha nadarzy się już w najbliższy piątek na kolejnej odsłonie cyklu imprez Urban Visions w poznańskim Pawilonie Nowa Gazownia. Oprócz Paula na imprezie swoje sety zaprezentują również Jeff Milligan oraz Mike Shannon. Bilety na to wydarzenie możecie zamawiać na Muno.pl.

BILETY NA URBAN VISIONS #2 – JEFF MILLIGAN, PAUL BRTSCHITSCH, MIKE SHANNON

Miejsce: Pawilon Nowa Gazownia

W ekskluzywnym wywiadzie dla Muno.pl Paul Brtschitsch opowiada o początkach swojej kariery, współpracy z Andre Galluzzi, podejściu do produkcji muzyki oraz najnowszym albumie, który ukaże się już wkrótce!

WYWIAD: PAUL BRTSCHITSCH

Masz chyba jedno z natrudniejszych do wymówienia nazwisk, z którymi się spotkałem, a nie brzmi ono typowo niemiecko? Czy często się zdarza, że ktoś przekręca Twoje nazwisko? Na pewno jest jakaś ciekawa bądź śmieszna historia z tym zwiazana?
Nazwisko Brtschitsch ma swoje korzenie w języku jugosłowiańskim, jednak pisało się je 'brcic’, a więc jest jak najbardziej słowiańskie. Kiedyś mój dziadek wyemigrował do Niemiec i nazwisko zostało zmienione jako ten ciąg dziwnych spółgłosek. Brzmi nieco jak 'hihaty’ i prawdopodobnie jest to powód, dla którego zacząłem robić Techno(śmiech). Oczywiście istnieje milion różnych wersji wymawiania mojego nazwiska. Często ludzie z Wielkiej Brytanii używają najprostszego wariantu 'british’.
Cofnijmy się do wczesnych lat ’90, kiedy to w Niemczech tworzył się ruch Techno. Czy czujesz się jednym ze współtwórców tej kultury? Jaki był nasilniejszy bodziec, który sprawił, że zacząłęś produkować muzykę?
Prawdę mówiąc tak właśnie się czuję. Kiedy byłem dzieckiem słuchałem dużo muzyki, później zacząłem kolekcjonować płyty, nagrywać na kasety pierwsze audycje z muzyką elektroniczną. W tamtych czasach, nazwijmy to konsumenci, byli fundamentem dla całego tego nowo powstałego ruchu muzycznego. Dziś niemal każdy może zostać Dj’em lub producentem, jednak co się stało z odbiorcami muzyki granej przez DJ’a? Ludzie często zaczynaja produkować, pomijając ten niezwykle ważny okres, który nazywa się nauką. Ja po swoim intensywnym okresie nauki, i wchłanianiu muzyki, wiedziałem, że kiedyś będzie trzeba dodać do tego coś więcej, coś co będzie pochodzić z mojego umysłu. Główną inspiracją były dla mnie imprezy w klubie Omen, na których grał Sven Vath, na początku lat ’90. Kiedy wychodziłem stamtąd miałem umysł pełen pomysłów, które musiały być zrealizowane. To właśnie wtedy zacząłem kupować pierwszy sprzęt analogowy do swojego małego studia. Dwa lata później wydałem debiutancką płytę zatytułowaną „Analogue Confusion”.
Swoje pierwsze produkcje wydałeś w 1996 roku pod różnymi aliasami – Paul Brtschitsch, Sightdraft, Sunshower, Global Vision oraz Analog Confusion. Czy w każdym z tych projektów starałeś się skupić na innym brzmieniu? Skąd pomysł na uruchomienie tak wielu pseudonimów na samym początku swojej kariery?
Wydaje mi się, że był to okres, w którym każdy wymyślał jakieś pseudonimy dla każdego z wydawnictw dla różnych labeli. Analogue Confusion skupiał się bardziej na acid’owych brzmieniach, grali je ludzie pokroju Jeffa Millsa, produkcje Sighdraft były w stylu klubu Omen, a brzmienie Sunshower okreśłiłbym jako 'marzycielskie’. Z kolei Global Vision to projekt powstały przed narodzinami Taksi i kolaboracją z Adnre Galluzzi.
Jeśłi już wspomniałeś o wytwórni Takis i współpracy z Andre Galluzzi. Jakie są kulisy powstania labelu i kiedy poznałeś Andre?
W tym czasie pracowałem u jednego z dystrybutorów Neuton, podobnie z resztą jak Ricardo Villalobos, Anthony Rother, Heiko Laux i Andre Galluzzi. Pracowaliśmy tam, aby finansować nasze artystyczne życie oraz dostawać jako pierwsi wszystkie wydawnictwa na vinylu. Szybko zorientowaliśmy się, że pociągają nas inne klimaty. Ricardo już wtedy skupił się na muzyce house, ja i Andre byliśmy bardziej fanami techno, które grane były w tym czasie w klubie Omen. Bardzo szybko zaprzyjaźniliśmy się i zaczeliśmy współpracę w studiu. Inspirowaliśmy się muzyką, którą słyszeliśmy podczas naszej pracy w Neuton. Takie były właśnie początki Taksi. Główną filozofią wytwórni było skupienie się na numerach z gatunku techno, które podobnie jak taksówki, opowiadają pewną historię. Wsiadasz i ruszasz w podróż. Postanowiliśy wykorzystać turecką pisownię, gdyż sądziliśmy, że wygląda to o wiele bardziej interesująco.
Kilka lat później nagraliście razem kilka hitów m.in. 'Schneesturm’ dla Plus 8 oraz 'Rohrbruch’ dla Music Man Records. Czy był to moment przełomowy w Twojej karierze – duże hity, wielkie wytwórnie?
Tak naprawdę nie był to moment przełomowy. To po prostu się wydarzyło. Za każdym razem kiedy wydawaliśmy jakieś wydawnictwo, które odnosiło sukces, myśleliśmy, że wejdziemy do jakiejś szalonej ligii super gwiazd. Efekt był jednak odwrotny – żadnych pieniędzy czy bookingów, chociaż byliśmy pierwszymi Niemcami, którzy wydali dla Plus 8. W rzeczywistości nic się nie zmieniło, co z logicznego punktu widzenia było nieco dziwne, gdy wydaje się znane numery. Również jeden z najważniejszych niemieckich magazynów nie zaakceptował naszej twórczości. Magazyn Groove z kolei niemal nas ignorował. Tak czy inaczej przez długi czas kontynuowaliśmy naszą karierę w roli lokalnych DJów i producentów. Było w tym jednak coś dobrego, twardo stąpaliśmy po ziemi. W sumie cieszę się, że sprawy potoczyły się właśnie tak, a nie inaczej, ponieważ nigdy nie byliśmy gwiazdami, które po krótkim czasie znikają ze sceny, co niestety przytrafiło się wielu artystom w latach ’90.
Znany jesteś ze swojego podejścia do produkcji muzyki i grania Live, gdzie korzystasz niemal wyłacznie z hardware? Czy masz awersję do laptopów, czy też należysz do grona osób, które są wierne jedynie brzmieniu analogowemu?
Coż, analogowe podejście dla mnie jest nadal źródłem dźwięków. Nie mam potrzeby używania cyfrowych urządzeń, które niby powstały, aby ułatwiać producentom życie, lub też nie. Według mnie bardzo ważne jest, aby każdy nauczył się, że praca producenta, opiera się na technikach wziętych z analogu. Kiedy widzę jak ludzie wpatrują się w ekran komputera podczas występów, to dla mnie nie ma żadnego przekazu. Kiedy ktoś występuje bez komputera, według mnie robi to o wiele lepiej i jest to bardziej osobiste.
Jeśli jesteśmy już przy temacie produckji. W studiu współpracowałeś już z wieloma artystami, m.in. z Anją Schneider, której pomagałeś przy albumie 'Beyond The Valley’. Jak wygląda taka współpraca? Czy jesteś rzemieślnikiem, który realizuje pomysły innych, czy też odbywa się to zupełnie inaczej?
To zależy. Oczywiście można wyczuć w tych produkcjach brzmienie mojego studia. W przypadku współpracy z Anją Schneider, dawała ona swoje pomysły, wnosiła coś osobistego, ja również starałem się wnieść coś swojego do „Beyond The Valley”. Bez wątpienia jest to bardzo utalentowana artystka, pomimo, że nie wie jak wykorzystać cały ten sprzęt w studiu.
Czy Twoje sety Live są w jakikolwiek sposób zaplanowane, przygotowujesz się do występów, czy też starasz się improwizować?
Dla mnie byłoby to chyba trochę nudne, kiedy wszystko miałoby być zaplanowane wcześniej, gdyż uwielbiam improwizować. Będąc jednak szczery, jeśli grałbym bez wcześniejszego przygotowania, w końcu gdzieś bym się pogubił w tym wszystkim. Zatem robię ogólny zarys setu.
Prowadzisz również własną wytwórnię Rootknox, nakładem której ukazują się wyłącznie Twoje produkcje. Czy taki plan był od samego początku, żeby stworzyć hermetycznie zamknięty label?
W moim przypadku nie było wcale łatwe znalezienie wytwórni dla mojego brzmienia. W pewnym momencie, kiedy upadło Frisbee Records, musiałem szybko poszukać nowego labelu dla mojej muzyki. Dlatego też założyłem Rootknox w 2007 roku.
Wydajesz albumy mniej więcej z częstotliwością co 2-3 lata. Ostatni 'Me, Myself & Live’ ukazał się w 2009 roku. Czy możemy się spodziewać czegoś nowego od Paula Brtschitscha?
Włożyłem mnóstwo energii w produkcję mojego szóstego solowego albumu, którego premiera już niedługo! Stworznie pierwszego albumu może być rzeczą prostą, ale by nagrać drugi to już ciężkie zadanie. Tworzenie najnowszej płyty było dla mnie przygodą. Jestem bardzo zadowolony z efektów. To bardzo pozytywny materiał, prawie jak ścieżka dźwiękowa, do najdziwniejszych filmów Jima Jarmuscha.
Czy pamiętasz swoją ostatnią wizytę w Poznaniu? Czego możemy się spodziewać po Twoim nadchodzącym występie?
Oczywiście, że pamiętam! Uwielbiam sposób, w jaki Polacy odbierają i świętują muzykę. Przygotowałem coś wyjątkowego na tę noc. Powiedzmy, że 50% to materiał przygotowany teraz, a drugie 50% stworzymy na żywo wspólnie na imprezie! Nie mogę się już doczekać!
Rozmawiał: Matik Szarafiński



Brtschitsch „Welcome Spring” Mix by Brtschitsch/pablo puentes

BRTSCHITSCH LIVE SET 2011 by Brtschitsch/pablo puentes



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →