Głębokie techno w hiszpańskich górach – byliśmy na Parallel Festival

Relacja

"Im bardziej jest coś niedostępne i ukryte, tym bardziej jest wyjątkowe" - sprawdziliśmy co ma do zaoferowania Parallel Festival, którego pierwsza edycja odbyła się na początku września w Górach Katalońskich.

W graniczącym z Pirenejami paśmie górskim Serra de Vilella, gdzieś na wysokości 1000 m n.p.m. i tuż przy granicy hiszpańsko-francuskiej, w pierwszy weekend września odbyła się pierwsza edycja festiwalu Parallel, którego głównym tematem zainteresowań jest przestrzenne techno. Zachęceni trafiającym w gusta line-up’em, postanowiliśmy sprawdzić to nietypowe wydarzenie osobiście!
W celu ułatwienia dostępu do terenu festiwalowego organizatorzy przygotowali specjalne autobusy zabierające uczestników tuż pod samo pole namiotowe. W piątkowe popołudnie stawiliśmy się przy Placu Katalońskim w Barcelonie i chwilę po godzinie 16 odjechaliśmy w nieznane. Naszej ok. 2-godzinnej podróży towarzyszyły przepiękne widoki, ale też i kręte drogi, które niejedną osobę przyprawiały o zawrót głowy. Po sprawnym zameldowaniu oraz odebraniu festiwalowych opasek udaliśmy się na pole namiotowe i szybko przygotowaliśmy nasze miejsce campingowe. Dla osób bardziej wymagających, bądź też nieprzygotowanych ekwipunkowo, przygotowano luksusowe namioty – Glamping, docelowo przeznaczone dla 5 osób.
Parallel to festiwal bardzo kameralny. Ilość karnetów była limitowana do 1000 sztuk, ale sprzedaż nie zbliżyła się do górnego pułapu, co łatwo było zauważyć po zebranej publiczności, którą w znacznej części stanowili obcokrajowcy. Wśród naszych campingowych sąsiadów nie usłyszeliśmy ani jednej osoby władającej językiem hiszpańskim!

After pod namiotem

Spragnieni muzyki udaliśmy się w centralne miejsce festiwalu, gdzie przed zmrokiem na malutkiej scenie położonej tuż przy skraju lasu, rozpoczęły się pierwsze występy. Warm-upowy set należał do młodego włoskiego producenta Luigi Tozziego. Niestety, tego wieczoru stylistycznie nie pasował do pozostałych artystów. Zdecydowanie lepiej wkomponowałby się brzmieniowo w kolejnych dniach festiwalu. Kolejną częścią Prologu (nazwa pierwszego dnia festiwalu) był Eric Cloutier. Pochodzący z Detroit ekspert od głębokiego groove techno sprostał oczekiwaniom, grając świetnego 3-godzinnego seta, w którym nie zabrakło starszych i nowszych produkcji. Na zakończenie pierwszego dnia na scenie pojawił się boss labelu Semantica – Sverca. Pierwsza część setu była hipnotyczna, ale dość nurząca, jednak czym dalej – tym lepiej. Tuż nad ranem, po godzinie 3, artysta zakończył swój występ świetnym In Aeternam Vale – La Pluie. Mimo tak nietypowej, bo dość wczesnej jak na festiwal godziny, roztańczeni i rozochoceni festiwalowicze musieli udać się do swych namiotów. Tu jednak nocne życie trwało w najlepsze, niektórzy bawili się przy dźwiękach płynących z samochodowych soundsystemów aż do świtu. Zaznaczyć należy, że regulamin campingu zakazywał głośnego słuchania muzyki, ale zdążyliśmy się przyzwyczaić, że zwłaszcza Brytyjczycy mają problemy czytania ze zrozumieniem.

Palące słońce i potężna burza

Sobotni poranek przywitał uczestników palącym słońcem i muzyką. Już o godzinie 10:00 na scenie pojawił się pierwszy artysta, Hiszpan Guillam. W tym samym czasie odbywała się też konferencja prasowa, ale z powodu dość wczesnej godziny i oczekiwania w kolejce do prysznica, nie udało się nam na nią dotrzeć. Nieznośny upał szybko przegonił ludzi z namiotów i zmusił do szukania schronienia wśród leśnych polan. Gdzie tylko mogli, tam rozkładali koce i w cieniu drzew słuchali muzyki. Tylko nieliczni odważyli się na taniec wśród promieni zdradliwego słońca (tak, czerwone nosy i plecy wieczorem stały się faktem). Tu wart wspomnienia jest Cyspe (z duetu Artefakt) z występem na żywo. Jego melancholiczne, hipnotyczne ambient techno idealnie wkomponowało się otaczającą przestrzeń. Chwilę później podobną stylistykę zaprezentował Arovane. Niestety, set szefa labelu Silent Season – Jamie’go McCue został nagle przerwany przez zapowiadane załamanie pogody, które tak często towarzyszy górskim krajobrazom. Potężna burza całkowicie zmieniła rozkład występów, bo aż do godziny 20 otaczał nas dźwięk deszczu i grzmotów. Spłoszeni ludzie skryli się pod wiatami punktów gastronomicznych, co zdecydowanie sprzyjało zawieraniu nowych znajomości.
Mimo dość sprawnej i szybkiej reakcji techników scena uległa niewielkiemu zalaniu. Ale późniejszy widok obsługi z suszarkami do włosów przy nagłośnieniu Funktion-One wywołał uśmieszki na naszych twarzach. W błocie, chłodzie i zamglonym festiwalowym poletku, po zmianach w timetable, na scenę, z 2-godzinnym opóźnieniem, wkroczył Szwed Abdulla Rashim. Swój set potraktował jako wstęp do wieczoru, bo z każdą minutą utwory przez niego prezentowane nabierały coraz to szybszego tempa. W jednym z wywiadów wspomniał, że nie czuje się DJ-em, może dlatego też nie miał pomysłu na ułożenie muzycznej historii. Ale sobotnia noc przyniosła najbardziej oczekiwany występ – Petera van Hoesena, pasjonata natury. Do 4 nad ranem raczył nasze uszy świetną selekcją, często pierwszy raz słyszanych utworów. Zachwycona publiczność mimo zakończenia setu wymogła jeszcze na Peterze krótki bis, a ten zdecydował się na swoją własną produkcję – Axis Mundi.

Głębokie techno wśród dźwięków natury

Niedziela – Epilogue, ostatni dzień festiwalu, również od poranka zapełniła się dźwiękami techno. Pierwszy przy sprzęcie stanął Samuel M. Choć poprzedni wieczór nie rozpieszczał warunkami pogodowymi, to niedziela okazała się pięknym, słonecznym dniem, wprost idealnym na pamiętne zamknięcie festiwalu. Prawdziwym klejnotem okazał się set dwóch Włochów kryjących się pod pseudonimem Natural/Electronic System. Panowie wprowadzili publiczność w swój muzyczny świat deep techno, pogranicza tech-house i minimalu. Przy zachodzącym słońcu i otaczających górach pożegnaliśmy się z festiwalem i w spokoju udaliśmy się na autobus powrotny do Barcelony. W oczekiwaniu na kierowców wielokrotne usłyszeliśmy wzajemne podziękowania uczestników za wspólnie spędzony czas.
Organizatorzy docelowo chcieli stworzyć festiwal inspirowany naturą i śmiało można stwierdzić, że ich cel został osiągnięty. Otaczające góry, zieleń, leśne polany, odgłosy natury i nawet nieznośna burza nie dały nam zapomnieć nawet na chwilę, jak daleko jesteśmy od zgiełku miasta. Jedyna ostoją cywilizacji zdawał się być pobliski budynek gościnnej chaty Cal Companyo.
Jak się okazało, festiwal też stworzył swoiste możliwości aktywności fizycznej, bo dla spragnionych górskich wycieczek nie zabrakło pieszych szlaków turystycznych prowadzących do pobliskich miejscowości. A branie prysznica w lodowatej wodzie również sprzyjało naturalnemu zahartowaniu ciała i umysłu, zwłaszcza tym osobom, które poprzedni wieczór spędziły przy suto zastawionym stoliku turystycznym. Do tych wszystkich przyrodniczych i pozytywnych aspektów festiwalu koniecznie trzeba wrzucić doskonale przygotowany soundsystem wspomnianej już marki Funktion-One.

Niedostępny i wyjątkowy

Jedynym małym niedociągnięciem festiwalu zdawało się być niewystarczające zaplecze gastronomiczne i brak oświetlenia w drodze do campingu. Trzy małe foodtrucki najzwyczajniej nie podołały potrzebom prawie 800 wygłodniałych tancerzy. Każdego wieczoru żywnościowe przyczepy wywieszały szyld „Sold out”. Jednakże, mimo tych surowych warunków, udało się stworzyć festiwal przemyślany i na długo zapadający w pamięć. Na dodatkową uwagę zasługują ponad 20-stopniowe różnice temperatur między dniem a nocą.
Potwierdziła się reguła, że im bardziej jest coś niedostępne i ukryte, tym bardziej jest wyjątkowe. Być może wzorem innych małych festiwali Parallel trafił do określonej grupy. I dzięki temu w tym kulturowym i narodowościowym tyglu poznaliśmy ludzi mających wspólny mianownik – pasję do natury i muzyki. A sądząc po wpisach na facebookowym fanpage’u festiwalu, premierowa edycja Parallel zdecydowanie należy do udanych, więc pozostaje nadzieja, że jeden z wrześniowych weekendów 2017 roku przyjdzie nam znów spędzić w Katalońskich Górach.
Tekst: Kamil Kuczyński & Katarzyna Bujno
Zdjęcia: Kamil Kuczyński & Katarzyna Bujno


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →