Instytut: 'Warszawa może stać się istotnym punktem na mapie techno-turystyki’

Wywiad

O tym, czego możemy spodziewać się na Instytut Festival, jakie cele stawiają sobie organizatorzy i czy udało się spełnić zamiary, z jakimi wracali, opowiedziała nam Iwona Korzybska.

Instytut to żywa legenda na polskiej scenie techno. Twórczynie Instytutu swoją działalność rozpoczęły prawie 20 lat temu, zmieniając oblicze elektroniki w Polsce. Przed kilku laty zdecydowały się na powrót do undergroundu, by ponownie sporo namieszać na naszym muzycznym rynku. W ostatnim czasie dzięki nim posłuchaliśmy Marcela Dettmanna, Richiego Hawtina, Abstract Division, Chrisa Liebinga i wiele innych sław światowego formatu, a także najbardziej interesujących i cenionych artystów z rodzimego podwórka.
W tym roku Instytut zdecydował się uderzyć jeszcze mocniej, tworząc swój własny festiwal w nietuzinkowej, historycznej lokalizacji – Garnizon Modlin. O tym, czego możemy się tam spodziewać, jakie cele stawiają sobie organizatorzy i czy udało się spełnić zamiary, z jakimi wracali, opowiedziała nam Iwona Korzybska.

IWONA KORZYBSKA (INSTYTUT / GROOVE CONTROL) – WYWIAD

Od Waszego powrotu minęło już trochę czasu. Czy udało się spełnić oczekiwania, z którymi powracał Instytut?
Zaczęłyśmy organizować duże „intytutowe” eventy w 2000 roku i przez kilka kolejnych lat one się tam odbywały. Był to bardzo fajny okres i myślę, że miałyśmy bardzo znaczący udział w rozwoju sceny techno w Polsce. Po czym przerwa macierzyńska, zarówno moja, jak i Joanny, spowodowała naturalną pauzę w organizacji wydarzeń. Od kilku lat znowu organizujemy imprezy – nasz powrót spowodowany był dużą pozytywną presją ze strony naszych fanów, którzy prosili nas o „powrót tych legendarnych rave’ów”.
Aktualnie imprezy instytutowe rosną z wydarzenia na wydarzenie w bardzo imponującym tempie. Finałem są ostatnie eventy, które osiągnęły status Sold Out, co jest znakiem, że wydarzenia wciąż się bardzo podobają i ludzie doceniają atmosferę jaka na nich panuje. Oczywiście, że spełniło to nasze oczekiwania. Konsekwencją tych działań jest festiwal, który ogłosiłyśmy w tym roku – to spełnienie marzeń, by naszym eventom nadać jeszcze większy, festiwalowy charakter.
Fot. Aleksandra Macewicz / Emey Studio Photography
Wiele się ostatnio mówi o tym, że techno i kultura klubowa stały się biznesem. Robicie eventy na ogromną skalę, jak Wy to widzicie?
Kiedyś organizowane przez nas wydarzenia były bardzo undergroundowe i w tym kierunku szłyśmy. Teraz, dzięki większym możliwościom finansowym, możemy organizować to bardziej profesjonalnie. Podchodzimy do wszystkich imprez bezkompromisowo, zarówno pod względem muzycznym, jak i artystycznym. No i niestety nadal działamy bez sponsorów.
A co z publiką? Zauważacie jakieś zmiany w profilu ravera i słuchacza muzyki elektronicznej na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat?
Nie widzimy zmian w profilu osób, które przychodzą na nasze imprezy. Doceniamy to, że dzięki muzyce, która jest międzypokoleniowa, możemy łączyć młodszych i starszych. Cieszy nas widok całych rodzin, kiedy rodzice bawią się ze swoimi dziećmi. Na naszych imprezach spotykamy ludzi, którzy byli z nami od samego początku oraz nowe pokolenie, które zna nas z obecnych wydarzeń.
Czego brakowało Wam na polskiej mapie festiwalowej, że zdecydowałyście się stworzyć swój własny?
Rozrastaliśmy się naturalnie. Tak jak dziecko wyrasta z kołyski, tak my potrzebowaliśmy większej przestrzeni, żeby pomieścić naszych wszystkich fanów. Stąd pomysł na festiwal. Zauważyliśmy także bardzo duży potencjał w Warszawie. Nasze miasto może się stać istotnym punktem na mapie techno-turystyki, chociażby ze względu na dobre połączenia, dostęp do lotniska w Modlinie i w Warszawie. Jesteśmy także atrakcyjni cenowo dla turystów. Jednak przede wszystkim nasze oferty pod względem muzycznym są na bardzo wysokim poziomie. Mamy fajne kluby, imprezy, artystów i lokalnych producentów, którzy już tak naprawdę nie są lokalni.
Garnizon Modlin to kolejna (po Instytucie Energetyki) nietuzinkowa lokalizacja. Co Was tam przyciągnęło?
Robimy imprezy w unikalnych lokalizacjach i takich miejsc szukamy, to jest taki nasz znak rozpoznawczy. Tak naprawdę szukałyśmy czegoś bardzo wyjątkowego na tę okazję. Garnizon Modlin to bardzo historyczna lokalizacja, oczko w głowie Napoleona, Cara I a teraz nasze.
Twierdza to ogromny teren, który wzbudza spore zainteresowanie klubowiczów. Jak będzie wyglądał tam Wasz festiwal? Pomóżcie nam wyobrazić sobie to przedsięwzięcie.
Wyobraźmy sobie przestrzeń całej Twierdzy. Organizujemy tam 3 sceny, w miejscach adekwatnych do ich rozmiarów. Główna będzie w punkcie kulminacyjnym całego festiwalu. Na undergroundową i rave mamy specjalne pomysły, których na razie wolałabym nie zdradzać. Oczywiście na festiwalu pojawi się cała infrastruktura gastronomiczna. Będą też działania pozafestiwalowe wokół obiektu. Pole namiotowe, imprezy dzienne.
Na całym festiwalu będą odbywać się różne aktywności artystyczne, bo muzyka i sztuka to jedność, co chcemy pokazać podczas naszego festiwalu. Pojawią się instalacje projektowane specjalnie na to wydarzenie. Na chwilę obecną jest to jeszcze owiane pewną tajemnicą. Chciałabym zwrócić uwagę na międzynarodowy aspekt naszego festiwalu ze względu na dobrą lokalizację. Sama impreza odbędzie się 10 minut od lotniska.
Na co Wy same stawiacie w związku z festiwalem? Czego najbardziej nie możecie się doczekać?
Może uda nam się stworzyć w Polsce bardzo międzynarodowy festiwal. Niedługo po ogłoszeniu eventu przebiliśmy 25 tysięcy osób na wydarzeniu. Jest to gigantyczne osiągnięcie w stosunku do innych polskich festiwali, tym bardziej, że będzie to dopiero pierwsza edycja. Mamy nadzieję, że przyciągnie to uwagę wielu ludzi zza granicy. I oczywiście naszych fanów, którym jesteśmy wdzięczne za zaufanie, jakim darzą nas od lat.
A co z cyklicznymi wydarzeniami na ul. Mory 8? W maju kolejna edycja. Jak udaje się Wam ogarnąć tyle wielkich przedsięwzięć jednocześnie?
Regularne imprezy w Instytucie będą odbywały się jak zawsze w dwóch terminach: edycja wiosenna i jesienna. Muszę dodać, że planujemy pewne działania w różnych sąsiednich miastach, które wkrótce zostaną ujawnione. Jest to trudne, wymaga wiele pracy i poświęcenia. Jak mówi mój przyjaciel: „cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce słodkie” (śmiech).

W ostatnim wywiadzie dla muno.pl powiedziałyście, że nie zamierzacie wkraczać z imprezami do klubów. Co zmieniło Wasze zamiary?
Do tej pory odbywały się dwa wydarzenia w roku: edycja wiosenna i jesienna. Cała inicjatywa wydarzeń klubowych powstała z potrzeby utrzymywania kontaktu z naszymi fanami. To oni nas zainspirowali do tego, żeby spotykać się częściej. Tych wydarzeń zrobiło się ostatnio więcej, jest festiwal, będą eventy w innych miastach, dlatego na razie wstrzymamy organizację imprez klubowych.
Wielokrotnie w wywiadach powtarzacie, że „techno jest kobietą”. Ostatnio sporo się dzieje wokół tematu kobiet w muzyce elektronicznej. Czy na własnej skórze zauważacie jakieś zmiany?
Tak naprawdę całym trzonem naszej organizacji są kobiety. Kiedy uświadomiłyśmy sobie ten fakt, a tak naprawdę zrobiła to nasza znajoma dziennikarka Agata Ogórek, uznałyśmy, że techno jest kobietą. Jest to fajna idea, wokół której można zbudować coś, co tak naprawdę staje się faktem na naszym rynku. W Polsce jest coraz więcej organizatorek, DJ-ek. Kiedyś ten rynek był mocno zdominowany przez mężczyzn. Teraz powstają festiwale z parytetami 50/50. Jak widać, coś się w tym kierunku rzeczywiście się dzieje i to nas cieszy!
Rozmawiała: Dorota Smyk
Fot główne: Paweł Malczyk

Nadchodzące wydarzenia Instytutu



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →