Didżejskie przygody – część II

Artykuł

Zapytaliśmy znanych polskich DJ-ów o najzabawniejsze i najdziwniejsze historie, jakie przytrafiły im się w karierze. Opowiadają Deas, Vacos, Feelaz, Anja Kraft i Sept.

DEAS

Ranek w Tibilisi w tych samych rzeczach, w których wyszedłem z domu. Za mną cała noc w podroży, spóźniony samolot z Krakowa do Warszawy, gonitwa na Okęciu (samolot poczekał tylko dlatego, ze jeden z pasażerów miał paszport dyplomatyczny), zagubiony bagaż, w którym było wszystko (płyty, ubrania)… W perspektywie impreza do zagrania, promotor nie odbiera telefonu, a w hotelu nikt nie mówi po angielsku.
Na szczęście w kieszeni spodni znalazłem pendrive, który schowałem i zapomniałem wyciągnąć, gdy szybko wychodziłem z domu. Dzięki niemu zagrałem na imprezie, a Ray Kajioka poratował mnie jednorazowymi stoperami.

VACOS

Sfinks, impreza, godzina 4 rano. Wchodzę na scenę i nie wierzę własnym oczom. Widzę gościa, który załatwia swoją potrzebę fizjologiczną na paczkę niskotonową systemu nagłośnieniowego. Szybka interwencja, przerwanie akcji, spojrzenie na twarz i jeszcze większe zdziwienie, bo twarz mocno znajoma. Na co dzień miły i kulturalny jegomość. Na pytanie skąd ten pomysł, bardzo szybka i rzeczowa odpowiedź. Zapytał grającego dj’a gdzie może się załatwić – ten na odczepne odpowiedział „stary, gram, lej gdzie chcesz tylko daj mi w spokoju grać”. I tak też uczynił… Alkohol nie jest dla wszystkich. W nagrodę dostał mopa i gąbkę. Na dj’kę już nie wchodzi.

FEELAZ

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Latem 2004 roku wraz z Marcinem Czubalą zostaliśmy zabookowani na festiwal odbywający się na Malcie – tej śródziemnomorskiej wyspie, nie nad poznańskim jeziorem. Podróż przy buteleczce szkockiej minęła nam szybko i w bardzo wesołej atmosferze. Po wylądowaniu, przejściu przez odprawę celną i serdecznym przywitaniu z organizatorem i jego ekipą udaliśmy się wraz z nimi na pierwsze nocne zwiedzanie knajp i barów. Następnego dnia pobudka nie należała więc do najłatwiejszych, ale mimo początkowych trudności udało się o w miarę przyzwoitej porze wywlec z łóżka, by rozpakować bagaże i zacząć korzystać z uroków wyspy.
I tu pojawiło się lekkie zdziwienie, bo w pokoju była tylko jedna (oczywiście ta mniejsza) z dwóch toreb pełnych winyli, jakie ze sobą przywiozłem. Bez paniki, musiałem ją po prostu zostawić w którymś z samochodów, którymi poprzedniej nocy podróżowaliśmy. Krótki sms do organizatora i ruszamy na śniadanie i plażowanie. Mijają kolejne godziny, facet się nie odzywa, a ja zaczynam się lekko niepokoić. Marcin uspokaja, że widocznie mają swoje sprawy, więc zapewne później przywiozą zgubę. Wieczorem rzeczywiście przyjeżdża organizator trzymając w ręku torbę, ale coś minę ma troszkę nietęgą… Pytam o co chodzi, a on zaczyna opowiadać, że pół dnia spędził szukając mojej torby, bo najpierw sprawdzili auta, którymi poprzedniej nocy się poruszaliśmy, następnie obskoczyli knajpy, w których biesiadowaliśmy, a na sam koniec zrezygnowani pojechali zapytać na lotnisko i… BINGO!
Facet ze służb lotniskowych ponoć zaśmiał się tylko i zaprosił do kantorka na obejrzenie filmiku, gdzie widać jak stoimy wszyscy wokół samochodów przed lotniskiem, pakujemy powoli bagaże, gawędzimy i śmiejemy się. W końcu zaczynamy wsiadać po kolei, ja chcąc dopalić papierosa ustawiam się na końcu kolejki, odstawiam torbę, biorę ostatniego macha, po czym wsiadam i odjeżdżamy a torba zostaje… Dobrze, że nie skończyło się interwencją saperów!
Zabawnym akcentem tego wyjazdu były jeszcze porozklejane na całej wyspie sporych rozmiarów billboardy, z których spoglądały nasze facjaty w rozmiarze XXL.

ANJA KRAFT

To będzie epizod z klasycznego weekendu DJa i promotora, gdy przychodzi mu się zająć zaproszonym na występ gościem. I tak oto zabookowany jeszcze przez electrified. Conforce stwierdził, że wpadnie do nas nie tylko na granie, ale zostanie na cały weekend. Przesympatyczny i ciekawy miasta Boris wyposażony w aparat fotograficzny przez cały dzień robił zdjęcia zadając masę pytań o stolicy, Polsce, branżuni. Bunnik fotografował budynki, zwierzaki, ludzi, z czego nawet mnie oberwało się kilkoma zdjęciami. Muszę przyznać, ze sposób w jaki robił zdjęcia przechodniom trochę mnie zadziwił, a nawet zmartwił, że zaraz ktoś go najłagodniej ujmując upomni (bez ceregieli, bez pytania, niespodziewanie pstrykał fotki z bliskiej odległości ludziom, którzy nas mijali lub szli obok). I tak spacerując Nowym Światem Boris szalał z aparatem. Nagle obok nas pojawił się starszy pan, który wyjął swoją komórkę z kieszeni i zaczął robić nam zdjęcia. Wszyscy w troje wybuchliśmy śmiechem, gdyż jak się okazało, pan szedł za nami już jakiś czas i rozmyślał co tu się wyprawia 🙂

SEPT

Będąc w Wiedniu, na moim pierwszym zagranicznym bookingu, po imprezie promotor poinformował mnie, że niestety wynikły komplikacje związane z pokojem hotelowym przeznaczonym dla mnie i niestety musi mnie przenocować w swoim studio. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że promotor postanowił zamknąć mnie na klucz od zewnątrz dla mojego bezpieczeństwa, a sam poszedł spać gdzieś indziej. Kiedy obudziłem się koło południa, w mieszkaniu nadal nikogo nie było, a ja zmuszony byłem po prostu siedzieć i czekać, aż ktoś po mnie przyjdzie. Jako, że byłem głodny i w zasadzie to nie miałem nic do roboty, to zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Wszystkie pomieszczenia były praktycznie puste, a drzwi do nich otwarte, za wyjątkiem jednego, które było zamknięte na klucz, a ze szczeliny miedzy drzwiami a podłogą wydobywało się światło.
Wcześniej w sąsiednim pokoju zauważyłem klucz leżący na stole, więc niewiele myśląc postanowiłem sprawdzić czy pasuje do tych drzwi. Klucz pasował, a pokój okazał się być growboxem o powierzchni 20m2. Około godziny 22 promotor wpadł do studia ze swoimi ziomkami (którzy wyglądali jakby byli na półmetku bifora) i był całkiem zdziwiony na mój widok, bo zapomniał, że mnie w ogóle do tego studio przyprowadził. Wyjął z kieszeni blanta, przeprosił mnie za zaistniałą sytuację i spytał się czy mam ochotę z nimi iść na drum and bassy. Co miałem zrobić, poszedłem.

Zobacz też: Didżejskie przygody – część I



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →