Awakenings Festival – RELACJA MUNO.PL

Relacja

Festiwal Awakenings w Amsterdamie to jedna z najważniejszych corocznych imprez z muzyką elektroniczną na całym świecie. Byliśmy, przeżyliśmy i przedstawiamy Wam nasze wrażenia!

Za nami prawdopodobnie najważniejszy letni festiwal z muzyką Techno na świecie. Wieloletni rezydenci Awakenings, Dave Clarke i Adam Beyer zgodnym głosem twierdzą, iż w swoich karierach zwyczajnie nie przyszło im grać na lepszej imprezie.
Co takiego sprawia, że event ten od kilku lat wyprzedaje się na kilka miesięcy przed jego rozpoczęciem? Ciężko opisać słowami jak dobry jest to festiwal, ponowna wizyta pod koniec czerwca w Amsterdamie dała mi kolejny powód by twierdzić, że nie ma lepszego miejsca dla muzyki technicznej niż Awakenings Festival.
Tutaj techno smakuje najlepiej na świecie – najważniejsze parametry tej muzyki są dopieszczone do granic możliwości, zaś sama produkcja zwala z nóg. Po wyjściu z imprezy ma się wrażenie, że nic lepszego nas już na pewno nie spotka. Gdzie tkwi fenomen holenderskiego festiwalu? Odpowiedzi jest kilka.
Fot. Dennis Bouman
Najważniejszym elementem całej układanki jest tutaj pora trwania imprezy. Już nazwa podpowiada nam, jaki jest cel Awakenings – zaraz po śniadaniu kilkadziesiąt tysięcy ludzi z całego świata zderzyć się ma się z techno przebudzeniem w holenderskim wydaniu.
Holandia to dość specyficzny kraj, w samym sezonie letnim mamy tam kilkadziesiąt festiwali, większość z muzyką techniczną, w głównej mierze odbywające się właśnie za dnia. Holendrzy to naród kochający festiwale, miejsca gdzie można wspólnie celebrować wolny czas, najlepiej, gdy do tego jeszcze grana jest ich ulubiona muzyka. Dodatkowo dla pewnego procenta ludzi Awakenings najważniejsza nie jest muzyka, a okazja do miłego spędzonia czasu podczas słonecznej soboty.
Podczas gdy większość szalała w najlepsze, niektórzy rozstawiali mini-baseny, w których paląc jointa rozkoszowali się serwowanym w strefach gastronomicznych zimnym arbuzem. Widok wyjątkowy, zwłaszcza dla turysty z Polski, który każdą minutę festiwalową miał dokładnie przypisaną pod danego artystę.
Dość wyluzowane podejście do sprawy holendrów wynika z faktu, iż większość djów skompletowanych na Awakenings Festival to postaci znane tam na wylot, których regularna obecność na festiwalach i klubach w całej Holandii na nikim już nie robi wrażenia.
Nazwiska typu Fengler, Varela czy Slater to dla mnie wciąż egzotyka i główny powód, dla którego przemierzam tysiące kilometrów – taki obrót sprawy może tylko cieszyć, to, co dla nich jest chlebem powszednim dla mnie jest gigantyczną atrakcją. Bardzo wyraźnie widać to na samym parkiecie – ciężko oprzeć się wrażeniu, że dla turystów Awakenings Festival jest większą radością niż dla miejscowych. W każdym razie fuzja obu stron wypada tam nadzwyczaj uroczo, miło ogląda się skaczących freaków obok wychillowanych holendrów.
Fot. Dennis Bouman
Kolejnym, najpoważniejszym argumentem jest produkcja. Wszystko, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy było co najmniej wyjątkowe, ilość oryginalnych atrakcji, które zaserwowali organizatorzy to coś, czego nie ujrzymy prawdopodobnie nigdzie indziej na świecie. A wszystko po to, byśmy zapamiętali Awakenings Festival na długo po jego zakończeniu i mieli kolejny powód, aby tu wrócić tu za rok.
Pamiątkowe okularki na samym wejściu, karawany z futurystycznymi rycerzami na pokładzie, orkiestra dęta, kilkunastometrowe dmuchane żyrafy i niedźwiedzie – ilość dziwactw, groteski i egzotyki na metr kwadratowy na każdym musiał robić spore wrażenie.
Z efektów wizualnych nie można pominąć wyglądu scen, zwłaszcza tych na powietrzu. Monumentalne, epickie, wspaniałe – wraz z upływem czasu dostawaliśmy coraz więcej ogni, świateł, wybuchów pary i laserów. Kończące już po zachodzie słońca festiwal sety Coxa i Beyera, to spektakularne show, nie tylko ze względów muzycznych – ciężko było uwierzyć w to, co działo się za ich plecami.
Prawdziwa siła Awakenings tkwi jednak nie w tym, co widzimy, a w tym, co możemy tam usłyszeć. O kwestii muzycznej za chwilę, pora najpierw przedstawić pierwszoplanowego bohatera całego festiwalu – nagłośnienie. Jeśli najlepszym klubowym soundsystemem jest Funktion-one w Berghain, halowym dźwięk na scenie Empire podczas Mayday w Dortmundzie, tak niekwestionowanym liderem wśród imprez open air jest właśnie Awakenings.
To, co dzieje się z parkietem na scenach z muzyką stricte techniczną w gigantycznych namiotach bliskie jest obłędu. Przy mocniejszych uderzeniach basu parkiet cały się trzęsie, ciężko jest utrzymać równowagę – prawdziwy rollercoaster zaczyna się jednak, gdy ludzie zaczynają skakać, wtedy parkiet dosłownie podnosi się do góry i opada. Rzecz niespotykana nigdzie indziej, dla ortodoksyjnych fanów Techno to istny raj.
Fot. Dennis Bouman
Powalająca na kolana produkcja to także konkretny impuls dla występujących na Awakenings artystów. Na pierwszy rzut oka widać, że każdy, komu przyjdzie zaprezentować się jednej z najlepszych festiwalowych publik w Europie stara się nadzwyczajnie. Brak tutaj słabych setów, na każdej arenie usłyszeć mogliśmy wyjątkową muzykę najlepszych djów na świecie. Selekcja kilku z nich była bardzo bolesna, zwłaszcza, że na każdej scenie od początku do końca grali najlepsi z najlepszych.
Rozpoczęliśmy od Szwedzkiego duetu z rodziny Drumcode, tłumem jako pierwszy zatrzęśli Joel Mull i Cari Lekebusch. Staranny mix progresywnych rzeczy od Joela ze świeżym materiałem Cariego z najnowszego albumu „You are a hybrid too” – coraz mocniejsza stopa, coraz więcej słońca, coraz więcej ludzi – Awakenings nabierało rumieńców.
Mocnym echno zaczarowali jej główni reprezentanci, czyli szalony Technasia i morderczy Oscar Mulero. Ten pierwszy grający live, postawił na szybkie skoczne Techno z hiszpańskim zacięciem, warto to choć raz usłyszeć w życiu. Skutkiem technicznych problemów i 20 minutowej przerwy już na początku seta Mulero było dość mocne spustoszenie najlepszego muzycznie namiotu.
Warto było jednak zaczekać, to, co wydarzyło się później przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dawno nie słyszałem tak ciekawego seta, dramaturgia na miarę Hitchcocka – głębokie techno z dubowym uderzeniem w połączeniu ze śmiertelną precyzją i morderczym skupieniem Mulero stawia go na podium wygranych tegorocznej edycji Awakenings Festival.
Hard techno to dla mnie muzyka nie do przejścia, stąd znikome zainteresowanie z mojej strony jej niegdyś pierwszoplanowym bohaterem, starym poczciwym DJ Rushem. Skoro jego poprzednie wcielenie zupełnie do mnie nie przemawiało, również jego nowe techno oblicze nie było w kręgu moich zainteresowań. Jeśli ktoś przed wyjazdem do Amsterdamu powiedziałby mi, że Rush wygra imprezę, z pewnością miałbym niezły ubaw. Pokornie pochylam głowę przed tym olbrzymem z Chicago – najlepszy set tegorocznej edycji Awakenings, takiej petardy nigdy bym się po nim nie spodziewał, niebezpiecznie pompujące Techno, ognie rozpaliły scenę a parkiet od natężenia basu podnosił się jeszcze wyżej.
Fot. Dennis Bouman
W odległe, mroczne, betonowe dźwięki zanieśli nas twórcy najlepszego techno albumu zeszłego roku, czyli Planetary Assault Systems ze swoim „The Messengers”. Perfekcyjny live przy stonowanym oświetleniu i hedonistycznej, muzycznie świadomej publice to coś, co zapamiętam na długo. Hipnoza, jakiej dopuścił się Slater nie pozwoliła opuścić tego namiotu, zwłaszcza, że za sterami pojawić się miały największe gwiazdy festiwalu – Speedy J i Chris Liebing. Lepiej z tej dwójki wypadł holenderski heros Speedy J, który swoimi monotonnymi, wbijającymi w ziemię motywami rozniósł namiot z literką Y.
Dziwnie pójść spać po takich przeżyciach, na szczęście w Paradiso na after-party kusiły niesamowite b2backi czyli Capriati z Beyerem oraz Beck ze Speedym J, zaś dla fanów ambitniejszej odmiany techno czekała prawdziwa uczta w niesamowitej miejscówce Trouw, gdzie zagrali Jonas Kopp i Xhin. Rozmach przedsięwzięcia, muzyka na najwyższym poziomie i klimat Amsterdamu zadowoliły najwybredniejszego fana. „Awakenings is Techno” – słowa Dave’a Clarka mówią wszystko. Polecam to za mało.
Tekst: Paweł Chałupa







Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →