Autor plakatu: Agnieszka Diesing WYWIAD

Wywiad

„Słyszę: zrób cokolwiek. Mój problem jest taki, że nie umiem.” - mówi Agnieszka Diesing, jedna z ciekawszych polskich rysowniczek, współpracująca z takimi klubami jak Sfinks czy 1500m2. W specjalnym wywiadzie dla Muno nie tylko odkrywa tajniki swojego warsztatu, ale zdradza nam, jak wygląda życie plakacisty w Polsce.

W kolejnej odsłonie cyklu wywiadów z uznanymi rysownikami, ilustratorami i plakacistami związanymi ze światem muzyki, naszą uwagę kierujemy w stronę polskiej sceny artystycznej.

ZOBACZ TEŻ: AUTOR PLAKATU: IGOR HOFBAUER

Rozmawiamy z autorką szaty graficznej tegorocznej edycji konkursu Munoludy, uznanej plakacistki współpracującej z takimi klubami, jak Sfinks 700 czy 1500m2, autorki loga łódzkiego klubu DOM. Agnieszka Diesing opowiada nam o swoich początkach, warsztacie pracy, a także przybliża sytuację plakatu na polskiej scenie klubowej. Gorąco polecamy!

WYWIAD: AGNIESZKA DIESING (W-wa)

Zacznijmy od informacji podstawowych 🙂 Powiedz nam skąd jesteś, czy masz za sobą edukację artystyczną i jak zaczęła się twoja przygoda z projektowaniem?
Nazywam się Agnieszka Diesing, pochodzę z Władysławowa nad Bałtykiem. Moja edukacja artystyczna rozbiła się na trzy miasta: Liceum Plastyczne w Gdyni, Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku i również Akademię, tych samych Pięknych Sztuk, w Warszawie, gdzie już zostałam. Moja przygoda… jeśli można to tak określić, zaczęła się na poważnie w Warszawie. Po latach edukacji ogólno-plastycznej zdecydowałam, że tworzenie plakatów, projektów graficznych to jest to.
Jaki wpływ na projektowanie plakatów i okładek mają inne uprawiane przez ciebie dziedziny sztuki?
W życiu robię różne rzeczy. Zawsze dużo malowałam, nie tylko na płótnie, stąd moje zamiłowanie do ilustracji. Jestem też wykształcona w dziedzinie fotografii. Muszę przyznać, że to bardzo dogodne połączenie. Mogę zaoferować wiele, dowolnie miksować dziedziny. Czasem przez to robi się bałagan, ale zazwyczaj efekt jest ciekawszy.
Opowiedz nam trochę o swoim warsztacie pracy i stosowanych przez ciebie technikach?
Generalnie mój warsztat często się zmienia, ale niezmienne pozostaje moje oddanie technikom manualnym. Jeśli zlecenie na to pozwala staram się je wykorzystywać. Wtedy zaczynam od prostego szkicu, zbieraniu materiałów, oglądania inspiracji. Potem przystępuję do pracy, działam. Gdy efekt mnie zadowala, wprowadzam swoje wytwory do komputera i dalej tam pracuję nad nimi, mając większą kontrolę i szansę na sprawdzenie większej ilości opcji, na przykład kolorystycznych. Tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Wyjątkiem są projekty, gdzie dodatkowo wykonuję zdjęcia. Wtedy warsztat poszerza się o ten aspekt, najczęściej też rozkłada się w czasie.
Słuchasz muzyki podczas tworzenia plakatów? Jeśli tak, to jakiej?
Tak, słucham zawsze. Wyjątek stanowi etap pracy, gdzie muszę bardzo uważać żeby nie popełnić błędu. Zapewne idealną odpowiedzią byłoby to, że słucham muzyki związanej z wydarzeniem, do którego plakat powstaje. No ale tak nie jest. Najczęściej słucham czegoś nowego, podcastów, które zaserwuje mi jakiś rzetelny znajomy lub po prostu swoich ulubionych niezniszczalnych playlist, na których jest wszystko od Gesaffelsteina na Chopinie kończąc.
Jaki według ciebie powinien być dobry plakat?
Nie odkryję tu niczego nowego. Musi trafiać do odbiorcy, zwrócić jego uwagę  i przekazać informacje. Teraz jest z tym pewien kłopot. Odkąd plakaty właściwie przestały być drukowane, większość ich „zawisła” w internecie. Tam plakat czasem ginie w gęstwinie zdjęć słodkich kotków czy innych memów. Jeśli mowa o Facebooku, to w związku z tworzeniem wydarzeń i zmianie formatu na poziomy prostokąt pasujący do layoutu strony, plakat w swej klasycznej formie zdaje się być pomijany. Na szczęście Facebook to nie wszystko, więc nadal staram się zawierać w swoich pracach  cechy dobrego plakatu o jakich wspomniałam przed chwilą.
Ile tworzonych przez ciebie plakatów pojawia się w wersji papierowej? Jaka według ciebie jest obecnie rola plakatu? Czy uważasz, iż polskie kluby i promotorzy dostatecznie dbają o wizualną stronę swoich przedsięwzięć?
Moja praca dla klubów w Polsce jest dość różnorodna. Różni promotorzy, różne podejście. Od nastolatków organizujących nielegalne imprezy, po duże kluby, jak sopocki Sfikns700 czy warszawskie 1500m2. Teraz gdy wydarzeń jest tak dużo, zapotrzebowanie na grafikę jest spore. Wszystko jednak ma termin ważności do dnia eventu. Potem już nikogo raczej nie obchodzi. Stąd jeśli chodzi o drukowanie plakatów, to zazwyczaj się z niego rezygnuje. Oczywiście, czasem wykonuje się wydruki, zdarza się że spotkam swój plakat idąc ulicą. To miłe, daje mi to poczucie, że moja praca ma sens. Jednak trudno mi to dokładnie oszacować. Chciałabym żeby to było 50 procent.
Co do  wizualnej strony przedsięwzięć… jest lepiej! Widać to chociażby po podejściu osób organizujących wydarzenia. Warstwa tekstowa na plakatach nie musi być już koniecznie napisana boldem, a headliner zajmować całego formatu. Mam nadzieję, że będziemy odchodzić od takiego maksymalizowania wszystkiego, choć rozumiem też trudne położenie organizatora, który plakatem chce zachęcić ludzi do przyjścia na wydarzenia. Jednocześnie należy pamiętać, że zrobienie dużego napisu przy braku pomysłu i wklejenie przepikselowanego zdjęcia gwiazdy lub jakiegoś innego pobranego z Internetu, raczej nie pomoże. Myślę, że głównym problemem jest nadal to, że grafikę się olewa, zostawia na koniec. Ile razy robiłam coś z dnia na dzień, bo już późno, a jakąś grafikę trzeba dać. Wtedy słyszę: zrób cokolwiek. Mój problem jest taki, że nie umiem.
Zdarza ci się kupować płyty dla okładek lub zdzierać z murów co ciekawsze plakaty?
Co do zrywania z murów plakatów.. jak mieszkałam w trójmieście zrywałam notorycznie plakaty Jacka Staniszewskiego, które projektował dla Sfinksa. Płyty kupuję dla muzyki. Jeśli okładka jest dobrze zaprojektowana to jej dodatkowy atut.
Czy jest artysta, dla którego szczególnie podjęłabyś się projektu plakatu, okładki czy ogólnie przygotowania identyfikacji wizualnej?
Zapewne wybór jednego artysty byłby trudny. Na ten moment miałabym na pewno sporo pomysłów związanych z niemieckim Modselektor, FKA Twigs i Niia. To co łączy te trzy typy to bardzo zdefiniowana muzyka, która nie boi się silniejszego przekazu wizualnego. No i na pewno weszłabym w kolaborację z jakimiś labelami, bardzo sobie cenie Pets Recordings i  Studio Barnhus. Wytwórnie płytowe to świetna okazja dla grafika aby stworzyć coś zunifikowanego, dającego się rozpoznać, począwszy od ikonki utworu na soundcloudzie i na okładce winylu kończąc. Projektowanie okładek winyli to moje marzenie od zawsze. Ale generalnie jestem dość otwarta, często pracuję dla ludzi których muzyki nie znam, poznaję w trakcie, i bardzo często ta muzyka zostaje ze mną na dłużej.
Kogo śledzisz na tumblrze?
Oprócz nieznanych mi nastolatek z całego świata, które mają gust i kolekcjonują ładne obrazki, to śledzę jeszcze Terrego Richardsona i generalnie fotografów. Tumblr jest miejscem, gdzie można znaleźć praktycznie wszystko i wszystkich, często inspiruję się znalezionymi tam rzeczami, nie dosłownie, ale bywa że popychają mnie one do  tworzenia np. rysunków w moim kalendarzu.
Wspomniałaś o kalendarzu, którego poszczególne strony możemy podpatrzeć na twoim facebookowym profilu. Czy kryje się za nim konkretna idea, czy jest on po prostu efektem chwilowej potrzeby sięgnięcia po farby? Jak długo go prowadzisz?
To już mój trzeci kalendarz z tej, nazwijmy to rysunkowej, serii – trzy lata.Na początku miał on na celu zbieranie pomysłów. Z czasem przerodziło się to w niemalże codzienną czynność, ilustracjami próbuję opisać otaczającą mnie rzeczywistość i komentować ją. Poza tym każdy grafik, który zaznał pracy na zlecenie klienta, wie że czasem niewiele jest miejsca na jego własną kreację, własne środki. Kalendarz to przede wszystkim wolność jaką sobie zafundowałam. Pracując dla kogoś i pod czyjąś komendę świetnie się sprawdza – pomaga zachować równowagę i dystans, oraz ćwiczy moje manualne zdolności.
Jakie masz plany na przyszłość?
Moje działania rzadko poprzedza jakiś misternie ułożony plan. Staram się być terminowa i zadowolona ze swojej pracy. Reszta dzieje się sama. Dlatego też nie skupiam się na snuciu jakiś wizji. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że praca przychodzi do mnie sama. Puka do drzwi i próbuje wejść przez okno, to bardzo budujące, ale i zajmujące. Dlatego ciężko mi tu coś zaplanować. Właściwie to mam jeden jakiś większy plan od niedawna, ale wszystko jest w dość początkowej fazie więc nie będę zapeszać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Magda Nowicka Chomsk
Więcej prac Agnieszki Diesing znajdziecie tutaji:


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →